Po kolejnym fantastycznym biegu Polki Therese Johaug traci do naszej zawodniczki już dwie minuty i osiem sekund. Norweżka jest najmocniejszą biegaczką na ostatnim etapie będącym wspinaczką pod Alpe Cermis, jednak nawet ona nie powinna być w stanie odrobić tak dużej różnicy. - Czeka nas teraz walka o drugie miejsce - przyznała Johaug. - To też nie jest zły wynik. Zapamiętam z tego Touru, że jeszcze nigdy nie byłam w nim wolniejsza od Kowalczyk o taką różnicę, zawsze była ona większa. Moja forma jest lepsza niż w poprzednich latach. To, że nie walczę o zwycięstwo, jest oczywiście rozczarowaniem. Zrozumiałam, że pierwsze miejsce jest raczej stracone, ale wciąż biegnę o podium.
Dziesięć sekund po Johaug na trasę ruszy Kristin Stoermer Steira. Dwie Norweżki utworzą zapewne duet i dopiero na samym wzniesieniu rozstrzygną między sobą walkę o drugie miejsce. Zdecydowaną faworytką jest młodsza z nich. - Nie mamy niczego ustalonego, kto ma być drugi. Z tą młodą dziewczyną na ostatnim wzniesieniu będzie mi jednak ciężko wygrać - powiedziała Steira. - Każdy marzy o tym, żeby być na czele. Mój początek sezonu nie był zbyt udany, potem było jednak coraz lepiej i lepiej. Po piątkowym biegu znów byłam nieco niepewna swego, ale teraz ponownie jest dobrze.
W poprzednich dniach Therese Johaug nieustannie mówiła, że wciąż wierzy w pokonanie Justyny Kowalczyk. 24-latka jest już raczej pogodzona z porażką, ale wciąż jeszcze jest w niej cień nadziei. - Naszą przewagą jest fakt, że będziemy we dwie. To będzie ekscytujący bieg, a wokół tłum ludzi. Będziemy walczyć i może nam się jednak uda złapać Kowalczyk. Nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Ona też może mieć nagle kryzys na tej górze. Realistycznie patrząc, sprawa jest jednak przegrana - przyznała Johaug.