W porównaniu z tym, co przygotowano dwa lata temu, nie brak różnic jeśli chodzi o profil pętli - zmiany podyktowane były brakiem wystarczającej ilości śniegu na Polanie Jakuszyckiej. Mimo to nadal nie jest łatwo. - Pętla jest wycięta z tej, która liczyła 5 kilometrów i która była dwa lata temu, teraz ten wycięty fragment ma 2,7 km - mówi Justyna Kowalczyk. - W piątek przebiegłam tę trasę, tak na sto procent. Powiem krótko: jest ciężko. Trasa jest wymagająca, jest bardzo trudny podbieg, są trudne agrafkowe zjazdy, zakręty na zjeździe i potem już sama Polana Jakuszycka. I tak cztery razy, naprawdę jest ciężko.
Z uwagi na wspomniane problemy ze śniegiem był moment, gdy rozegranie niedzielnych konkurencji w ogóle stanęło pod znakiem zapytania. W tej sytuacji, choć trasy nie są takie jak by tego sobie można życzyć, nikt nie narzeka. - Nie możemy w takich warunkach mówić o perfekcyjnym przygotowaniu tras, bo to jest niemożliwe, ale z drugiej strony możemy powiedzieć o heroizmie tych, którzy dzień i noc przez tydzień pracowali tu z łopatami - uważa Kowalczyk
W sobotę w trakcie sprintu wszystkie Polki otrzymały wielką owację od kibiców. Nasze zawodniczki nie kryły, że było to dla nich coś bardzo ważnego. - Stałyśmy z Sylwią Jaśkowiec na starcie, ja jej mówię, że się zaraz popłaczę. Dla nas to jest bardzo wzruszające. Za nami długa droga znikąd do Pucharu Świata w Polsce. Dwa lata temu wzruszenie zapierało, łzy leciały, teraz jest lepiej, ale to wciąż wielkie coś - kończy Justyna Kowalczyk.