- Już mogę to śmiało napisać, nie zważając na to, co się zdarzy do końca zimy: to jest okropny sezon dla polskich medalistów igrzysk w Soczi. Wszystkich, bez wyjątku. Kamil (Stoch), Zbyszek (Bródka) i ja jesteśmy marnymi imitacjami samych siebie. Reszta panczenistów niby spisuje się nieźle, ale w startach drużynowych na mistrzostwach świata, niestety, im nie poszło. Bardzo to wszyscy przeżywamy, bo każde z nas pracowało naprawdę ciężko od początku wiosny - przyznała ze smutkiem Justyna Kowalczyk .
Utytułowana polska biegaczka narciarska ma w tych trudnych chwilach oparcie w swoim trenerze. - Dobrze w tym całym smutku posłuchać kogoś doświadczonego. Kogoś, kto o sporcie wyczynowym wie wszystko, bo też wszystko w nim zdążył przerobić. Kogoś takiego jak mój trener, jak trener Wiesław Kmiecik czy Hannu Lepistö. Jak zwykł mówić Aleksander Wierietielny: nikt nie jest z żelaza. Wszyscy oni twierdzą zgodnie: cierpliwości, pozostajemy ludźmi, nie maszynami. A ludzie miewają kryzysy. To jest najlepszy moment na kryzys, pomyłki, choroby i kontuzje. Mamy sezon bez wielkich imprez - dodała Kowalczyk i przypomniała, że jest jeszcze czas na powrót do formy. - Do następnych igrzysk pozostały dwa lata. Wystarczająco dużo, by wyciągnąć wnioski i się cierpliwie i spokojnie zbudować na nowo. Gwarancji powodzenia nikt nie da. Ale dajemy wam słowo: gdyby nas takie niepowodzenia potrafiły złamać, to nigdy nie zaszlibyśmy w sporcie tak daleko.
Zobacz wideo: Peter Prevc: Nie wierzyłem w zwycięstwo w Vikersund
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.