Pozytywny wynik testu Therese Johaug to nie początek, ale kontynuacja całej serii skandali związanych z narciarstwem w Norwegii. Temat leków na astmę powraca od wielu lat, jednak szczególnie głośno zrobiło się o nim 20 lipca, bo właśnie wtedy gruchnęła wiadomość o weryfikacji wyników Tour de Ski z sezonu 2014/2015. Martin Johnsrud Sundby, postać numer jeden męskich biegów ostatnich lat, jest astmatykiem i ma zgodę na stosowanie ventolinu. Doktor reprezentacji blisko dwa lata temu popełnił jednak błąd i podał mu zbyt dużą dawkę leku, co doprowadziło do dyskwalifikacji Sundby'ego i utraty przez niego zarówno lauru z wspomnianego Tour de Ski, jak i wygranej w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
W końcówce sierpnia głośno zrobiło się o kolejnej aferze, jeszcze poważniejszej. Norweskie media doniosły, że leki na astmę miano proponować nie tylko tym zawodnikom, o których stwierdzono chorobę, ale także... całkowicie zdrowym. Informacja wywołała takie wzburzenie, że niektóre tytuły prasowe zaczęły nawet przyznawać rację Justynie Kowalczyk, od lat wypowiadającej się ostro na temat norweskich problemów z astmą. Vidar Loefshus, dyrektor sportowy tamtejszego związku narciarskiego, bronił się argumentując, że leki na astmę są podawane... profilaktycznie, w celu ochrony dróg oddechowych narciarzy.
Temat żył przez wiele dni i ucichł dopiero niedawno, gdy w czwartek wybuchła jeszcze większa afera związana z pozytywnym wynikiem testu u Therese Johaug - okazało się, że podczas zgrupowania we Włoszech ani ona, ani jej lekarz nie sprawdzili, że lek na opryszczkę i oparzenia słoneczne, którym narciarka smarowała wargę, zawiera steryd.
To już trzecie narciarskie trzęsienie ziemi w Norwegii na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy. Co ważne, zarówno Sundby, jak i Johaug, to prawdziwe ikony biegów i największe gwiazdy ostatniej edycji Pucharu Świata. O ile sprawa Sundby'ego dotyczyła przekroczenia sprzed dwóch lat i zawodnik będzie startował w nowym sezonie, o tyle jego rodaczka będzie zapewne przynajmniej przez jakiś czas pauzować.
Czwartkowa afera to kolejna poważna rysa na wizerunku norweskiego narciarstwa. Wielka potęga w krótkim czasie znalazła się w dużym kryzysie i nie chodzi tu o kryzys związany z wynikami. Odbudowa dobrego wizerunku może się okazać trudna, gdyż z powodów dopingowo-astmatycznych norweskie biegi są obecnie kolosem na glinianych nogach, który chwieje się coraz mocniej.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Łukasz Teodorczyk wykonał swoje zadanie bardzo dobrze