- Chciałam dobrze pobiec, pomóc Ewelinie odzyskać wiarę w siebie i dobrze reprezentować Polskę. Mam nadzieję, że te cele udało mi się zrealizować - tak swój występ w sztafecie sprinterskiej na mistrzostwach świata w Lahti skomentowała Justyna Kowalczyk.
Dla Kowalczyk niedzielny start był elementem przygotowań do wtorkowego biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym. Dwukrotna złota medalistka olimpijska pokazała dobrą formę. Wprowadziła naszą ekipę do finału, w którym w duecie z Marcisz zajęła dziewiąte miejsce.
- Chciałam pobiec dobrze, pomóc Ewelinie w odzyskaniu wiary w siebie i dobrze reprezentować nasz kraj. Mam nadzieję, że te cele udało mi się zrealizować - mówiła po biegu. Jej postawa daje powody do optymizmu przed najważniejszym dla niej biegiem - na swoich zmianach Kowalczyk osiągnęła pierwszy, trzeci i piąty czas, przy czym na tej ostatniej sporo czasu straciła w wyniku upadku na ostrym zjeździe.
- Poślizgnęłam się, bywa. Byłam już zmęczona, miałam w nogach sześć biegów "na dochodzenie". Taka niewielka pomyłka może przydarzyć się każdemu - skomentowała to zdarzenie najlepsza polska biegaczka.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Zimnoch chce "solówki" z Arturem Szpilką
Gdyby nie upadek, Polki zajęłyby ósmą pozycją, która dla Marcisz oznaczałaby stypendium. - Ósme miejsce byłoby tylko dzięki Justynie. Odwaliła kawał dobrej roboty. Dziewiąta lokata to też jej zasługa, choć ja dałam z siebie wszystko - mówiła Marcisz.
26-letnia zawodniczka ma niewielkie doświadczenie w sprincie drużynowym. Przyznała, że była zestresowana wspólnym startem z Kowalczyk. - Nie chciałam jej zawieść. Czy mi się to udało, to trzeba już ją zapytać. Jestem jej jednak wdzięczna, że chciała ze mną wystartować i że znalazłyśmy się w finale - powiedziała.
Marcisz dopiero pod koniec ubiegłego roku wróciła do biegania po walce z kontuzjami i zaznaczyła, że nie jest jeszcze w pełni formy. - Jeśli jednak do Pjongczang będę mogła się przygotować jak należy, to tam powinno być w porządku.
Dla Kowalczyk wtorkowy bieg będzie najważniejszym od kilku lat. Niedziela była dla niej głównie sprawdzianem formy, ponieważ trasa "dziesiątki" będzie niemal całkowicie inna. - Taki sam będzie praktycznie sam finisz. Finisz jest zawsze bardzo ważny, tutaj przede wszystkim ten stromy podbieg. Trasy biegowe w Lahti znam doskonale, bo przyjeżdżam tu od wielu lat, ostatnio w styczniu. Uwielbiam w tym miejscu startować, bo fińska publiczność jest fantastyczna. Dziś wszystko zadziałało i mam nadzieję, że we wtorek też zadziała - stwierdziła.
Zdaniem Polki we wtorkowym biegu do walki o medale na pewno włączy się siedem zawodniczek. Nie powiedziała, kogo ma na myśli, do tego grona na pewno można jednak zaliczyć Marit Bjoergen, Kristę Parmakoski, Heidi Weng i Charlotte Kallę.
Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski
Ale przecież kiedyś zdobywała medale, ma mnóstwo osiągnięć,
więc powinna się szanować i zakończyć już karierę bo jej czas minął i nie jest Czytaj całość