Astma i wielkie pojedynki. Rywalizacja Kowalczyk i Bjoergen ekscytowała kibiców

Koniec kariery Marit Bjoergen to wydarzenie roku w świecie biegów narciarskich. Najbardziej utytułowana zawodniczka w dziejach tej dyscypliny żegna się z Pucharem Świata tuż po tym, jak to samo zrobiła Justyna Kowalczyk.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
Na zdjęciu od lewej Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu od lewej Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen
W historii sportu nie brakuje duetów tworzonych przez zawodników wprawdzie diametralnie różnych, ale na zawsze połączonych ze sobą z uwagi na wieloletnią rywalizację, najczęściej mającą jakiś dodatkowy podtekst. W Formule 1 wielkim rywalem Niki Laudy był James Hunt, w skokach narciarskich podobnie było z Jensem Weissflogiem i Mattim Nykanenem, natomiast w biegach każdy kibic przez lata będzie pamiętał pojedynki Marit Bjoergen i Justyny Kowalczyk.

Były na siebie skazane. Podobny wiek (Norweżka jest trzy lata starsza), podobny okres osiągania największych sukcesów. Oprócz tego więcej było między nimi różnic, ale paradoksalnie właśnie one tym bardziej je ze sobą łączyły. Justyna Kowalczyk miała wiele groźnych konkurentek, ale tylko pojedynki z Bjoergen elektryzowały w takim stopniu. Norweżka stała się w Polsce zawodniczką powszechnie rozpoznawalną - jej nazwisko poznali nawet ci, którzy na co dzień nie interesowali się biegami.

Jedni podziewali ją za sukcesy, drudzy krytykowali za sprawę astmy. Wieloletnie medialne dysputy Kowalczyk i Bjoergen na temat korzystania przez Norweżkę ze środków medycznych przyczyniły się do wyjątkowego charakteru narciarskich pojedynków obu zawodniczek. Gdy wygrywała Polka mówiono, że pokazała swą siłę; gdy przegrywała komentowano, że przecież musiała walczyć z nieuczciwą rywalką.

Temat astmy wracał przez lata, choć w ostatnich sezonach wyraźnie przycichł - Bjoergen miała przerwę macierzyńską, a Kowalczyk nie była już tak mocna jak niegdyś. Wielu polskich kibiców dopingowało rywalki Norweżki nie wiedząc, że one też stosują podobne specyfiki na astmę - przypadek Bjoergen stał się tak głośny, bo właśnie ona w największym stopniu zagrażała Polce.

ZOBACZ WIDEO Największa różnica między Stochem a innymi? Hannawald: W kluczowych momentach decyduje głowa

Pierwszy wielki bieg z udziałem tej dwójki to 30 km stylem klasycznym na igrzyskach Vancouver. Obie już wcześniej zdobywały złote medale mistrzostw świata, ale akurat w tych sezonach, gdy druga z nich nie była tak mocna. W Kanadzie obie były w optymalnej formie, co dało kapitalny pojedynek. Po półtorej godziny biegu na ostatnich metrach lepsza okazała się Kowalczyk odnosząc jedno ze swoich najwspanialszych zwycięstw w całej karierze.

W sezonie 2011/2012 stoczyły kolejny epicki bój, tym razem w Tour de Ski, zdaniem wielu tworząc najciekawszą i najlepszą edycję w dziejach tej imprezy. Polka wygrała trzy pierwsze etapy, ale w trzech kolejnych lepsza była Norweżka. Finał rozegrał się na Alpe Cermis, gdzie znowu silniejsza była Kowalczyk, gubiąc rywalkę podczas wspinaczki na stok slalomowy.

Ostatnie piękne dla nas akordy wybrzmiały na igrzyskach w Soczi, gdzie na 10 km stylem klasycznym Polka znów zwyciężyła, już ostatni raz na wielkiej imprezie. Bjoergen, choć starsza, wygrywała jeszcze przez cztery kolejne lata. Z Pjongczangu wyjechała w roli najbardziej utytułowanej zimowej olimpijski wszech czasów. W jej dorobku jest aż osiem złotych medali zdobytych na igrzyskach, a do tego także kolejne medale z pośledniejszych kruszców.

Decyzja o zakończeniu kariery nie jest wielkim zaskoczeniem - urodzona w 1980 Norweżka nie miałaby łatwego zadania w walce z młodszymi rywalkami. Symboliczny jest natomiast fakt, że pożegnała się wkrótce po Kowalczyk. Dwie wielkie zawodniczki, skazane na siebie przez tyle lat, niemal równocześnie powiedziały pas.

Czy Marit Bjoergen postąpiła słusznie kończąc karierę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×