"Moje nazwisko otwiera drzwi, o których często nawet nie wiecie". Ostry wpis Justyny Kowalczyk

Newspix / Martyna Szydlowska / PressFocus  / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk
Newspix / Martyna Szydlowska / PressFocus / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk od kilku miesięcy jest asystentką trenera w sztabie reprezentacji Polski. Część środowiska zarzuca jej, że zamiast zająć się pracą szkoleniową, sama jeszcze biega na nartach. Kowalczyk ostro odpowiedziała krytykom.

W tym artykule dowiesz się o:

Najlepsza w historii polska biegaczka nie przebierała w słowach. Kilka miesięcy temu Justyna Kowalczyk postanowiła zakończyć sportową karierę i skupić się na pracy szkoleniowej. Nowym trenerem biegowej reprezentacji Polski został Aleksander Wierietielny, z którym Kowalczyk od lat współpracowała. Oboje mają teraz za cel poprawę wyników pozostałych biegaczek.

Kowalczyk nie porzuciła jednak ukochanego sportu. Nadal zakłada narty i pokonuje kolejne kilometry. Na zgrupowaniach trenuje razem z reprezentantkami Polski. To nie spodobało się części polskiego środowiska biegowego. Pięciokrotna medalistka olimpijska w ostrym wpisie postanowiła odpowiedzieć krytykom.

- Część środowiska biegów narciarskich polskich zarzuca mi, że trenuję. Oczywiście zarzuca za plecami, bo żaden z chojraków nie ma odwagi porozmawiać twarzą w twarz. Przecież jestem asystentką i powinnam stać obok trenera cały trening. Najlepiej w jednym miejscu - tak by oni robili. Więc drodzy, tak się właśnie z trenerem Wierietielnym umówiliśmy, że będę trenować na pełnych obrotach tak długo, jak się da. Ba, będę nawet startować - rozpoczęła Kowalczyk.

Wspólne starty mają pomóc młodszym zawodniczkom uprawiającym biegi narciarskie. - Ktoś musi tym dziewczętom pokazać, jak wygląda prawdziwa praca i sport na najwyższym poziomie. Powiem więcej, trenuję znacznie więcej od nich, by na treningach mogły się do mnie podciągać - dodała.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: takiej akcji nie widzieliście. Zupełny "odlot"

To, że Kowalczyk trenuje wspólnie z zawodniczkami nie było jedynym zarzutem w jej kierunku. Najlepsza polska biegaczka przyznała, że załatwiła kadrowiczkom sprzęt, na którym mogą startować w zawodach. - Moje nazwisko otwiera drzwi, o których często nawet nie wiecie. Na moich nartkach biegają i będą startować - wy byście je na moim miejscu sprzedali, to jasne. Ja wolę pomóc - ostro odpowiedziała Kowalczyk.

35-latka zwróciła także uwagę na to, że już od 20 lat swoimi dobrymi występami niejako sprawia problemy działaczom, którzy muszą inwestować środki w biegi narciarskie. - Zaburzyłam spokój lenistwa. Najpierw słyszałam, że w Polsce się nie da. Potem, że wszystko dla mnie i nic dla reszty, a teraz macie nowe wyzwanie. Bawcie się dobrze! Pamiętajcie przy okazji, że w tej całej zabawie chodzi o zrobienie wyniku sportowego! A ten wynik jakoś za waszymi mądrościami nie stoi - przyznała i zwróciła uwagę, że obecnie infrastruktura biegowa w Polsce jest wielokrotnie lepsza niż wtedy, gdy ona zaczynała karierę. Nie przeradza się to jednak w wyniki.

Na wielkich imprezach po medale oprócz Kowalczyk zdołała sięgnąć tylko Sylwia Jaśkowiec. Dwukrotnie była młodzieżową mistrzynią świata, a wraz z Kowalczyk w 2015 roku zdobyła brązowy medal mistrzostw świata w sprincie drużynowym stylem dowolnym. Na kolejne medale polskie biegi mogą czekać długie lata.

Kowalczyk chce jednak pomóc w rozwoju tej dyscypliny sportu. - Zapewniam, że finansowo na tej robocie tracę, bo może to Was boli? Na innych proponowanych mi posadach wzbogaciłabym się znacznie bardziej. Cóż, już zarobiłam tyle, że mogę pomagać jak i kiedy tylko chcę - odpowiedziała krytykom.

Z kolei w niedzielę pod innym wpisem Kowalczyk rozpoczęła się dyskusja dotycząca jej wyjazdu na Kilimandżaro. Jeden z biegaczy, Daniel Iwanowski, zarzucił jej, że nie była wtedy z kadrą. Wtedy Kowalczyk również odpowiedziała w ostrych słowach. - Niespełniony biegacz narciarski... Właśnie tacy ludzie tworzą plotki, kłopoty itd. Dodam: wtedy gdy jedni w szkole sportowej uczyli się i harowali na treningach, inni mieli ciut lżejsze podejście do życia. A potem to już pretensje i wojenki podjazdowe - napisała biegaczka.

Źródło artykułu: