Od 2019 roku z polską reprezentacją biegaczy narciarskich pracuje jeden z najbardziej utytułowanych zawodników z regionu. Lukas Bauer zdobył dla Czech jeden srebrny i dwa brązowe medale igrzysk olimpijskich. W sezonie 2007/08 zdobył Puchar Świata, dwukrotnie wygrywał też Tour de Ski. Prestiżowy turniej dla biegaczy narciarskich rozpoczyna się właśnie we wtorek.
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jakie są pana pierwsze myśli dotyczące turnieju Tour de Ski?
Lukas Bauer, trener reprezentacji Polski w biegach narciarskich: Na pewno mam świetne wspomnienia związane z Tour de Ski, bo dwukrotnie je wygrywałem. Mam też obok dramatyczne wspomnienia, bo to taki cykl w którym możesz być u góry, a po chwili być na dole. Nie da się jednak porównać tamtych edycji do tej, która będzie teraz - to tylko 6 biegów, z których najdłuższy będzie miał 30 kilometrów. To nie to, co było wcześniej.
Wtedy było dużo trudniej?
Dokładnie, było bardziej intensywnie - mieliśmy 9 biegów, z których ostatni odbywał się na dystansie 30 kilometrów. Dla reprezentacji Polski obecny format jest lepszy, mamy przede wszystkim młodych sportowców i bieg na 15 kilometrów jest dla nas korzystniejszy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz, co fanka hokeja zrobiła swoim telefonem!
W przeszłości rywalizował pan przede wszystkim ze Skandynawami, Rosjanami. Czy trudno było jako Czechowi walczyć z tymi nacjami?
Na pewno nie było łatwo, ale na koniec zawsze w trudnym, kluczowym momencie wyścigu jesteś na trasie sam. Na pewno ciekawiej byłoby gdybym mógł bardziej współpracować z kolegami z reprezentacji, by "zniszczyć" Norwegów, czasami mi się to udawało i miałem możliwość współpracy, chociaż na pewno nie było jak u Norwegów. Podobnie jest w zespole polskim.
Maciej Staręga zdobył zdecydowanie najwięcej punktów z całej drużyny, ale specjalizuje się przede wszystkim w sprintach. Czego możemy od niego oczekiwać podczas Tour de Ski?
Maciej Staręga to typowy sprinter i nie możemy od niego wymagać wielkich wyników w całym cyklu. Chcemy, by utrzymał swój poziom i walczył o punkty. Na przestrzeni lat utrzymuje się w szerokiej czołówce i zajął nawet piąte miejsce w zawodach Pucharu Świata i wciąż stać go na dobre rezultaty. Dla nas najważniejsze jest to, by przechodził przez kwalifikacje i zajmował miejsca w trzydziestce. Niestety obecnie nie znajduje się w takiej dyspozycji, by zajmować w kwalifikacjach miejsce w czołówce i w każdym swoim wyścigu musi walczyć o miejsca 20-30, co oznacza też, że równie dobrze może nie awansować, w związku z czym mogą być też sytuacje, w których się nie kwalifikuje. W szczególności liczę na niego w sprintach we wtorek i w czwartek.
A biegi dłuższe będą dla niego formą treningu?
Wystartuje w tych biegach, ale będzie to dla niego "survival". Sprint jest jego głównym celem i liczymy na dobre punkty z jego strony. Podobnie zresztą jak u Kamila Burego, który też jest głównie sprinterem, choć miewa też dobre biegi na dystansach, co biorąc pod uwagę jego poziom jest bardzo dobre. Dwa lata temu był bliski zapunktowania w Toblach, teraz w Davos również spisał się dobrze. U Kamila Burego najważniejszy jest bieg sprinterski w stylu klasycznym.
W Tour de Ski wystąpi też Dominik Bury.
Tak, to nasz najlepszy zawodnik na dystansach i w jego przypadku jesteśmy skoncentrowani w wyścigach dystansowych.
Czy w pana ocenie obecny poziom polskiego zespołu jest wyższy niż podczas, gdy obejmował pan reprezentację? Liczył pan na więcej?
Mówiąc szczerze na pewno podjąłem pracę z polską reprezentacją ze względu na Maćka Staręgę i Dominika Burego, bo byłem pewien, że mogę im ufać i jestem w stanie im pomóc. Szczególnie u Dominika widziałem dużo więcej niż pokazywałyby to jego ówczesne wyniki. Nie byłem pewny pozostałych zawodników, ale zgodziłem się na współpracę. Początkowo byłem pozytywnie zaskoczony postawą Kamila Burego, który jest bardzo utalentowanym sprinterem, z nadziejami na dobre wyniki w przyszłości.
Co z pozostałymi?
Nad nimi pracujemy. W drużynie nie może być dwóch zawodników, potrzebna jest grupa. Pierwszy mój sezon był całkiem niezły, w drugim treningowo wyglądało nieźle, ale rezultaty zimą nie były takie dobre. Może oczekiwania ze strony mojej i zawodników były za wysokie? Cierpieliśmy ze względu na kwestie mentalne. Może momentami oni myśleli, że będą ciągle świecić na podium, ale ja wiedziałem, że nie nastąpi to tak szybko. Miałem różne rozmyślenia, ale najważniejsze było to, że sfera mentalna stała na zbyt niskim poziomie, a ja momentami nie potrafiłem dać im pewności siebie. Możesz przegrać 2-3 biegi, ale na koniec zawsze ciężka praca popłaca.
To czemu tu nie popłaciła?
W pewnym momencie zabrakło zaufania i było to widoczne w niektórych biegach. Później jednak były momenty, które upewniły mnie w tym, że warto pracować i się rozwijać. Widziałem to w Kuusamo i Lillehammer, gdzie wyglądało to lepiej niż w ubiegłym roku. Dominik Bury zdobył punkty na dystansie, a zawodnicy zobaczyli, że nie są daleko od kwalifikacji czy od zapunktowania na poziomie Pucharu Świata. Maciej Staręga bardzo dobrze pobiegł w Lillehammer, a polska drużyna ukończyła sztafetę.
To nie brzmi zbyt imponująco.
Fakt, wygląda to zabawnie, ale był to dobry rezultat patrząc na ostatnią historię polskich biegów narciarskich ukończenie biegu poprzez brak zdublowania przez najlepszych nie jest wcale tak oczywiste. Wcześniej nigdy w życiu nie spodziewałem się, że będę w stanie cieszyć się z takiej sytuacji. Zaczynamy jednak z takiego poziomu, na jakim jesteśmy. Nie widać tego w telewizji, ale żeby nie być zdublowanym trzeba przybiegać 5-6 sekund za liderem na każdym okrążeniu. To są jednak detale, po których uważam, że jako drużyna się rozwijamy, sami zawodnicy też wierzą w siebie coraz bardziej. W Davos czy w Dreźnie wyglądało to nie najgorzej i choć nie zawsze były z tego punkty, na przykład na specyficznej trasie w Davos Maciej Staręga zajął 35. miejsce, które było jego najlepszym tam. Jest coraz lepiej, ale musimy mocno pracować, by było jeszcze lepiej.
Czy poza trójką, którą wziął pan na Tour de Ski są jeszcze zawodnicy aspirujący do udziału i punktowania w Pucharze Świata w ciągu 2-3 lat?
Trudno powiedzieć, na pewno sytuacja w Polsce nie jest łatwa. Nie mamy zbyt wielu zawodników i to jest nasz problem. Dochodzi do tego, że pracujemy z każdym kto chce trenować. Warunki stworzone przez Polski Związek Narciarski i władze ministerialne są bardzo dobre i nigdy nie spodziewałbym się tego. Mamy wszystko, by regularnie punktować, reszta zależy od szczęścia, od włożonej pracy i zaufania w drogę, jaką obraliśmy. Problemem jest materiał, z jakim musimy pracować. Nic nie przychodzi tak szybko, jak chcieliby tego zawodnicy. Dobry sportowiec musi pracować przez wiele lat na to, by być na wysokim poziomie i mieć motywację na najwyższym poziomie, by po latach znaleźć się w trzydziestce.
Jak tego dokonać?
Nie tylko w Polsce widzę, że nie ma problemu z motywacją młodych chłopców i tłumaczyć im, że wszystko idzie krok po kroku przez 3-4 lata. Trzeba jednak wiedzieć, że trzeba pracować na maksa przez cały czas. W Polsce mamy Maćka Staręgę, bardzo dobrego zawodnika, który osiągał najlepsze wyniki w przeszłości, ale nadal kontynuuje karierę na wysokim poziomie. Pięć lat młodszy jest Kamil Bury, rok młodsi Dominik Bury i Kacper Antolec, a dwa lata młodsi od tej dwójki są Mateusz Haratyk i Michał Skowron. Mamy też 4-5 juniorów z roczników 2002-03, a reszta to jeszcze młodsi biegacze.
Kogo z nich zobaczymy w Pucharze Świata?
Najbliżej grupy, która jeździ na Puchar Świata jest Haratyk. Skowron to bardzo utalentowany w stylu klasycznym pod względem techniki, ale musi pracować nad aspektami fizycznymi. Kacper Antolec jest lepszy w stylu łyżwowym i to ostatni z tych, którzy walczą o igrzyska olimpijskie - dla obu to jedna z ostatnich szans, bo czas płynie bardzo szybko. Gdy przychodziłem do reprezentacji, wśród juniorów najlepsi byli Sebastian Bryja i Robert Bugara, którzy są utalentowani, ale ostatnie lata nie były dla nich najlepsze. Pytanie czy to kwestia motywacji czy problemów treningowych. W ostatnim sezonie pozytywnie zaskoczył mnie natomiast Łukasz Gazurek, dostrzegłem też Piotra Jareckiego. Przed nimi bardzo długa droga, a my możemy wspierać tylko określoną liczbę utalentowanych, odpowiednio zmotywowanych zawodników.
Pana kontrakt z polską kadrą wkrótce się kończy. Zostanie pan po igrzyskach olimpijskich?
Przede mną i naszym zespołem ważne zawody - Tour de Ski, które są bardzo ważne, a kluczowe będą oczywiście igrzyska. Podczas mojej współpracy z PZN przez większość czasu byłem usatysfakcjonowany z tego jak wygląda współpraca ze związkiem, nie zawsze z poszczególnymi zawodnikami, ale charaktery są różne. Sam pamiętam, jak byłem zawodnikiem i psychologia zawodników, serwismenów, dziennikarzy i trenerów zawsze są różne. Moim celem jest to, by byli jak najlepszymi zawodnikami.
Życie trenera, to wzloty i upadki.
Czasami bywały dni, w których byłem przekonany, że jutro zrezygnuję, ale były też dobre momenty dzięki którym mogę sobie wyobrazić, że jeśli związek będzie chciał kontynuować współpracę, to zostanę na lata. Na teraz nie odpowiem jak będzie wyglądać moja współpraca. Usiądziemy z zawodnikami po sezonie, bo dla wszystkich ważne jest to, by iść drogą, w którą się wierzy, wyznaczoną przez trenera, bez walki o pójście w różnym kierunku. Ja znam mój styl treningu i wiem, że każdej wiosny trzeba ze sobą rozmawiać, by budować zaufanie. Nie jest tak, że muszę tu pracować, ale chcę na zasadach, w które wszyscy wierzymy.
Widzi pan jakieś szanse na rozszerzenie geografii biegów narciarskich w Polsce?
Na pewno kraje skandynawskie czy Rosja mają zupełnie inne możliwości ze względów atmosferycznych - śnieg jest tam przez całą długą zimę, ale większość państw ma warunki podobne jak w Polsce, z zaledwie kilkoma miejscami, w których można uprawiać biegi narciarskie i cała "populacja biegaczy" pochodzi z tych miejscowości. Przykładowo w Niemczech jest 4-5 miejsc podobnych do Zakopanego, które mają coś w stylu Centralnego Ośrodka Sportu i większość zawodników z nich pochodzi. Podobnie jest w Czechach, gdzie mamy dłużej śnieg tylko w okolicach gór. Mamy przykład Michala Novaka, że możliwe jest wybicie się z innych miast, ale to rzadki przypadek. W Polsce są warunki do budowy mocnej nacji również na bazie obecnych ośrodków.
To czemu biegi narciarskie uprawia tak niewielu Polaków?
Dostrzegam pewien paradoks. Często trener, federacja, kluby i rodzice chcą i dają z siebie wszystko, by wyszkolić dziecko i je odpowiednio zmotywować, ale na końcu jest właśnie to dziecko i wszystko zależy od tego, czy ono tego chce. Wielokrotnie miałem przeczucie, że bycie profesjonalnym sportowcem nie jest marzeniem tego zawodnika, tylko jego otoczenia. Trzeba każdego wspierać jak tylko się da, ale nie można nikogo prosić o ciężką pracę. Oczywiście nie jest tak zawsze, ale czasami warto jest przekazać odpowiednią wiadomość do zainteresowanych. Sztab nie może chcieć bardziej niż sam zawodnik.
Oczekiwania sztabów szkoleniowych i środowiska trenerskiego nie są więc często zbyt wysokie?
Tak bym tego nie nazwał. Ja wymagam pracy od ludzi, z którymi współpracuję. W pracy w zespole najważniejsza jest praca na cały team, co przekłada się na atmosferę, bez której nie ma dobrych wyników. Można wspierać, jednak należy też oczekiwać odpowiedzialności z drugiej strony. Przypomnę moje słowa o biegu drużynowym - na pewno nie byłbym usatysfakcjonowany, gdybym zajął przedostatnie miejsce w biegu, ale w tym przypadku doceniłem na podstawie aktualnych możliwości to, że drużyna nie została zdublowana. Zaczynamy pracę od początku i nawet drobne sukcesy przybliżają do większych.
Czego można obecnie oczekiwać?
Nikt nie będzie oczekiwał wyników w TOP-10, w naszym przypadku TOP-20 byłoby już cudem. Dominik Bury, Maciek Staręga i Patryk Bury mogą walczyć o trzydziestkę i powinni celować w taki wynik, bo daje to punkty do klasyfikacji Pucharu Świata. Oczywiście gdyby Dominik Bury w którymś z biegów był w czołowej czterdziestce, również mógłbym docenić jego wynik, a gdyby taki rezultat osiągnął Mateusz Haratyk, otworzyłbym szampan. Poziom poszczególnych zawodników się różni, my pracujemy nad ich rozwojem.
Czytaj także:
Gąsienica-Daniel z koronawirusem
Polacy tłem w PK