Lin Yu-Ting to jedna z dwóch zawodniczek rywalizujących na igrzyskach olimpijskich w boksie, której obecność budzi kontrowersje. Reprezentantka Tajwanu musi zmagać się z hejtem z powodu swojej płci. Podobnie jak w przypadku Algierki Amin Khelif, stwierdzono u niej podwyższony poziom testosteronu.
W niedzielę reprezentantka Tajwanu zapewniła sobie przynajmniej brązowy medal, pokonując na punkty doświadczoną Bułgarkę Swietłanę Kamenową. Po zakończeniu rywalizacji i ogłoszeniu werdyktu doszło do skandalu. 35-latka odmówiła bowiem podania ręki przeciwniczce. Chwilę później wybuchła płaczem i dwukrotnie pokazała w kierunku publiczności skrzyżowane palce, co miało nawiązywać do chromosomów XX oznaczających płeć żeńską.
Po walce głos w mediach społecznościowych zabrał prezydent Bułgarii, Rumen Radew, który pogratulował zawodniczce odwagi w walce, w której była skazana na porażkę. "Gratulujemy Swietłanie Kamenowej ducha walki i wspaniałego występu. Znalazła odwagę, by walczyć nie tylko o zwycięstwo w skazanej na niepowodzenie walce, ale także o przestrzeganie zasad olimpijskich w sporcie" - napisał bułgarski prezydent.
- Zaakceptowałam decyzję MKOl o dopuszczeniu Lin Yu-Ting i Amin Khelif do występu na igrzyskach olimpijskich, ale nie zgadzam się z tym, co się stało. Uważam, że niektórzy reprezentanci mają przewagę fizyczną nad innymi, co świadczy o nierówności w sporcie. Znaleźliśmy się w ślepym zaułku, gdybyśmy zdecydowali się na bojkot walki, powiedzieliby - boisz się, kiedy zdecydowałam się wejść na ring - mówią - jesteś szalona. Jako trener i jako sportowiec, nie pochwalam tego - powiedziała Bułgarka po walce.
Czytaj także:
Białorusin ze srebrny medalem. Trener zawodnika skrytykował Polaków
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Ten obrazek z Paryża zapadnie mu w pamięci. "Ikoniczne"