W sobotni wieczór Julia Szeremeta stoczyła walkę o złoto igrzysk olimpijskich. I choć przegrała z Lin Yu-Ting, srebrny medal to ogromny sukces Polki.
- Trzy lata miała, jak ją na konia wsadziłem. Miała pięć i już sama jeździła. Chodziła za mną jak cień. "Daj tatusiu, pokaż". A ja pokazywałem. Wszystko chciała sama robić. Za spawarkę złapała, kątówką cięła metalowe przedmioty. W traktor wsiadła i jechała. Na zawodach karate to chłopaków okładała - opowiada nam Andrzej Szeremeta. Jego dwudziestoletnia córka Julia już przeszła do historii.
Kto następny? Daj spokój
Szeremeta trenuje boks od trzynastego roku życia. - Rogata dusza - uśmiecha się Mariusz Malik, jej trener z Paco Lublin. - Trochę niesforna. Buntowniczka z wyboru. Robiła to, co uważała, ale zawsze szła za głosem serca. Szybko dostała się do kadry juniorów i seniorów. Przez te siedem lat wcale się nie zmieniła. Oczywiście wydoroślała, ale boksuje tak samo: z zaangażowaniem, potrafi zaskoczyć, jest nieobliczalna - opowiada Malik, który wziął urlop i pojechał do Paryża obserwować Szeremetę.
ZOBACZ WIDEO: Polka ma już pewny medal, ale walczy o złoto. Zdradziła taktykę na półfinał
Przyjaciółka Klaudia śmieje się, że Julia Szeremeta nie patrzy na rywali. - Po pierwszej lub drugiej walce w Paryżu zapytałam, kto będzie następny. "Daj spokój, nawet nie patrzyłam" - odpisała mi na wiadomość. Taka jest Julka, nie odczuwa stresu - mówi Klaudia Stachyra z Paco Lublin.
- To są cechy boksera z najwyższej półki. Tak się zawsze mówi w zawodowym pięściarstwie: "nie interesuje mnie rywal, wychodzę do ringu i robię swoje" - kontynuuje Malik. - W pierwszej walce na olimpiadzie Julka była może lekko spięta. Później widziałem w niej spokój, opanowanie, pewność siebie i pokorę - dodaje.
Szeremeta ma w swoim dorobku mistrzostwo Polski oraz złoto i brąz w mistrzostwach Europy juniorek. Zdobędzie też pierwszy medal olimpijski dla polskiego boksu od 1992 roku. Jest zadziorna, charakterna, czasem można odnieść wrażenie, że lekceważy rywalki.
- Od razu zaprzeczę - reaguje Malik. - Julka nie trzyma gardy, ma opuszczone ręce, ale tak walczyła przez lata. Wykreowała swój sposób walki, w takim stylu czuje się najlepiej - tłumaczy trener.
Nie chciała lalek
Szeremeta pochodzi z małej miejscowości spod Chełma, z Bieniowa. Według danych, mieszka tam 48 osób. Ojciec zawodniczki precyzuje: - My liczymy inaczej. Trzynaście kominów mamy w wiosce - mówi. Andrzej Szeremeta dba o gospodarstwo, ma stadninę koni. Mama zawodniczki w młodości trenowała karate. Trenerzy i mąż nazywają ją encyklopedią boksu. Wiesława zna wszystkie rywalki Julii, ich mocne strony. Opowiada, jaki styl preferują inne pięściarki. Kobieta prowadzi w okolicy sklep w sieci Lewiatan.
- Julka miała kilka lat i mówimy z żoną: może ją na kartę damy? Córka szybko się znudziła. Wszystkich tam biła. W Radomiu miała jedną walkę w K1, żadna dziewczyna nie chciała z nią walczyć. Wystawili chłopaka. Oj, stłukła go strasznie - wspomina nasz rozmówca. - Później sama doszła do wniosku, że to nie jest dyscyplina olimpijska, a ona chciała złota na igrzyskach. Już cztery lata temu mi o tym mówiła - przekonuje ojciec zawodniczki.
Andrzej Szeremeta opowiada o innych historiach z turniejów. - Na niektórych zawodach dodawali konkurencje dla urozmaicenia. Na przykład było sumo. Mamy też w domu dyplomy, jak chłopaków w zapasach pokładała - wylicza. - Z moim bratem codziennie się napieprzali. Zły był, ona technicznie lepsza od niego, okładała go. Nieraz krzyczałem: "Julka, hamuj!" - przypomina.
- Chłopak wyższy od niej, a miał siniaki. Okładała mojego brata, ze swoim też się biła. W salonie, na dworze. Walczyli z Andrzejem na małe rękawice. Młócka straszna na polu była po parę razy dziennie. Kupiłem jej gruszkę na sprężynie, worek. I tak to się toczyło - opowiada.
Ojciec pięściarki przyznaje, że córka nie chciała zabawek dla dziewczyn. - Nigdy nie miała lalek, jakiś przytulanek. Kompletnie ją to nie interesowało. Dostawała piłkę, samochód, pistolet. Mówiła, że kiedyś chciałaby zagrać w filmie dziewczynę-chuligan - uśmiecha się ojciec zawodniczki.
- Mamy duże gospodarstwo, na dwadzieścia hektarów. Dzieci zawsze miały się gdzie wyszaleć, były w ruchu. Julka grała w piłkę nożną, w tenisa stołowego, jeździła na rowerze. Obornik wyrzucała, obrządek sama zrobiła, potrafiła konia oporządzić, siodło założyć, wyczyścić - wymienia.
Na drugie ma Atena
Po skończeniu gimnazjum Andrzej Szeremeta podjął decyzję. - Zapakowałem ją do samochodu i wywiozłem do Lublina, do najlepszego klubu Paco. My z prezesem Andrzejem Stachurą długo się znamy. W dobre ręce ją oddałem - mówi.
Tam nastoletnia Julia rozwijała się, ale największe porozumienie znalazła z trenerem kadry Tomaszem Dylakiem. - Czasem miała kryzys, pewnie przez intensywność lub przemęczenie - opowiada Klaudia, przyjaciółka. - Mówiłam jej: posłuchasz trenera i dokręcisz śrubę, albo sama wiesz, jak to się skończy. Za chwilę odpowiadała: "Dobra, dam radę" - wspomina Klaudia.
- Trener Dylak ma gigantyczny poziom charyzmy, Julka kupiła jego sposób treningu - mówi Piotr Jagiełło, komentator boksu w TVP Sport. - Sam to nawet porównał do gry na PlayStation: on mówi, ona robi - przypomina ekspert. - Od dawna mówili, wręcz maniakalnie, że jadą do Paryża po medal - dodaje Jagiełło.
- To jest wojowniczka - kontynuuje ojciec. - Rękę by jej złamać, to ona ten ból wytrzyma, gwarantuje. Jest nie do złamania - twierdzi. - Jednego się tylko boję: że ją ktoś skrzywdzi, bo jest dobra i otwarta na ludzi - mówi Andrzej Szeremeta.
- Julka to nasze życie jest. Od początku tak ją z żoną kształtowaliśmy, żeby sobie poradziła. Dałem jej na drugie imię Atena, wojowniczka - niech pan o tym nie zapomni napisać. Julka jest stworzona do wielkich czynów. Nie spodziewałem się tylko, że tak szybko to nastąpi - uzupełnia ojciec.
Mieszka w małym pokoju
Medal olimpijski na pewno zmieni życie zawodniczki. Zapewniła sobie emeryturę olimpijską - na dziś to ponad 4 tysiące złotych miesięcznie, ale Szeremeta będzie otrzymywała pieniądze dopiero od 35. roku życia. Za srebrny medal igrzysk otrzyma ponadto nagrodę finansową w wysokości 200 tysięcy złotych, diament, obraz oraz voucher na wakacje.
Na dziś zawodniczka żyje w bardzo skromnych warunkach w Lublinie. - Wynajmuje najtańszą stancję. Mieszka u mamy znajomego w takim malutkim pokoju, mniej więcej dwa metry na trzy. To stare budownictwo z ciemną kuchnią jak to się kiedyś budowało za komuny. Razem tam żyją z tą panią - mówi Andrzej Szeremeta. - Oby mieszkanie kupiła i miała stabilizację, tego najbardziej chcę. My nie mamy pieniędzy, żeby jej pomóc - uzupełnia.
Ojciec zawodniczki mówi też o dużej tęsknocie za córką. - Od 15. roku życia nie ma jej w domu, czujemy pustkę. Widujemy się trzy razy w roku. Poszła do metropolii z wioski co ma 13 kominów i sobie radzi. Jestem z niej dumny - dodaje.
Oby się wyspała
Rodzina zawodniczki oglądała walkę Julii w domu. - Chcieliśmy pojechać do Francji, ale niestety nas nie stać. Myślałem, żeby tylko żonę wysłać do Paryża, ale za dużo to kosztuje - mówi Andrzej Szeremeta.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty
Na nic go nie stac. Jaki to on jest biedny. Poleciec do Paryza (za drogo). Pomagac corce do 25 roku zycia: nie stac mnie.
A za plecami:
Wielki dom
StTYPOWY ROLNIK z POLSKIEJ WSI Czytaj całość