Podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu tę charakterną dwudziestolatkę pokochała cała Polska. Raczej niewiele osób kojarzyło przed IO 2024 Julię Szeremetę. Ta dziewczyna po cichu pracowała na swój ogromny sukces.
"Najmłodsza, mało znana, na papierze z najmniejszymi szansami, daleko w rankingu. Ale to ja zaskoczę świat, nie czuję respektu do nikogo. Jestem gotowa by sprawić sensację. Nadszedł mój czas" - napisała na Instagramie polska pięściarka na dziesięć dni przed startem najważniejszej imprezy czterolecia.
Aż trudno się teraz nie uśmiechnąć, zwłaszcza gdy Julia Szeremeta zrealizowała swój cel i wróciła do Polski ze srebrem. To wielkie wydarzenie, ponieważ nasz naród czekał na olimpijski medal w boksie aż 32 lata!
ZOBACZ WIDEO: "Król Kibiców" witał Szeremetę i siatkarzy. Oberwało się... piłkarzom
Należy też tutaj podkreślić rolę jej sztabu szkoleniowego, a zwłaszcza głównego trenera - Tomasza Dylaka, który wskazał jej drogę, znakomicie przygotował do igrzysk olimpijskich i wpłynął także na jej mental.
- Pamiętam mistrzostwa Europy U-22 w Chorwacji. Tam po przegranej walce powiedziałem jej, że to jej ostatnia szansa i jeśli nie weźmie się do pracy, to nie będę jej dalej powoływał i z nią pracował. Usłyszała, że jeśli się nie zmieni, to ta współpraca nie ma sensu. (...) Pamiętam, że była okropnie zła i smutna, długo dochodziła do siebie - opowiedział (---> WIĘCEJ TUTAJ).
- To był proces, z dnia na dzień nie zaczęła ciężko pracować. Im bliżej było igrzysk, tym było profesjonalnej. Ostatnio chodziłem za nią jak cień, ale naprawdę się pilnowała - podkreślił Tomasz Dylak.
Nasza medalistka olimpijska długo traktowała boks jako przygodę. Z czasem stał on się jednak dla niej drogą życiową, którą chce - głodna kolejnych sukcesów - podążać przez kolejne lata.
---> "Ciężka sytuacja dla nas". Trener Szeremety zabrał głos ws. kontrowersyjnych pięściarek