37-letni Łukasz Janik w zawodowej karierze stoczył 32 walki. Wygrał 28 z nich. Był jednym z najlepszych polskich bokserów. Dostał szansę walki o mistrzostwo świata, ale tytułu nie zdobył. W 2013 roku przegrał z Olą Afolabim na punkty. To był jeden z przełomowych momentów w jego życiu.
Właśnie po tej walce uzależnił się od alkoholu i narkotyków. Nie radził sobie z nałogami. W 2017 roku podczas pobytu w hotelu we Wrocławiu dostał ataku padaczki. Wtedy przeżył śmierć kliniczną. To był początek wielkiej duchowej przemiany byłego boksera.
- Przez trzy dni byłem w śpiączce na oddziale intensywnej terapii. Moje serce się zatrzymało. Lekarze stwierdzili zgon. Gdy się obudziłem, wydawało mi się, że nie było mnie wiele lat. Wiedziałem, że wróciłem na ziemię z bardzo daleka. Czułem, że byłem gdzieś indziej. Zacząłem szukać Boga - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Michał Materla rozmawia z KSW. Do takiej walki może dojść na PGE Narodowym
W 2018 roku Janik trafił do więzienia. Za spowodowanie wypadku samochodowego i jazdę pod wpływem THC sąd skazał go na prace społeczne. Janik miał opaskę elektroniczną, ale sąd uznał, że złamał dozór i trafił do więzienia.
- Siedziałem w celi z trzema mordercami. Jeden odsiadywał dożywocie, a dwóch po 25 lat. No i ja z wyrokiem pięć miesięcy i pięć dni. Spytałem wychowawcy, czy dziewczyna może mi wysłać Pismo Święte. Okazało się, że miał akurat jedno. Studiowałem je przez pięć miesięcy, przeczytałem sześć razy. Duch Święty zaczął działać. Gdy wyszedłem z kryminału, byłem już innym człowiekiem - dodał Janik.
Były bokser wyznał, że od grudnia 2021 zaczął głosić Ewangelię przy wejściu na stację Metro Centrum. Kupił głośnik i niemal codziennie wychodzi do ludzi. Reakcje były różne, był przeganiany z tego miejsca.
Czytaj także:
Dramat polskiego zawodnika. Miał walczyć o milion dolarów, a nie dopuszczono go do walki
Kolejny zawodowiec zadebiutuje w Fame MMA! Trudny test dla Piotra Szeligi