Dariusz Michalczewski komentuje transfer Tomasza Adamka do Fame MMA

- Cieszę się, że po karierze pomyślałem o przyszłości i nie muszę się wygłupiać - mówi nam Dariusz Michalczewski. To jego komentarz do transferu Tomasza Adamka do Fame MMA.

Artur Mazur
Artur Mazur
Dariusz Michalczewski WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: Dariusz Michalczewski

Przypomnijmy, kilka tygodni temu 46-letni Tomasz Adamek podpisał kontrakt z największą "freakową" organizacją w Polsce. W 2024 roku ma stoczyć dla Fame MMA dwa pojedynki bokserskie. Jednym z rywali "Górala" miałby być Mamed Chalidow.

Starcie stanęło pod znakiem zapytania, kiedy Chalidow zadeklarował, że do takiej walka może dojść jedynie w klatce KSW.

O samym pomyśle walki, ale też transferach zawodników MMA do boksu rozmawiamy z Dariuszem Michalczewskim, byłym mistrzem świata WBO, WBA i IBF.

Artur Mazur, WP SportoweFakty: Tomasz Adamek wraca. Jak pan skomentuje jego wejście do Fame MMA?

Dariusz Michalczewski, były mistrz świata: Słyszałem, ale nie za bardzo wiem, jak to skomentować. Tomek podkreślał, że chce zrobić walkę pożegnalną, a tymczasem okazało się, że przed nim debiut w organizacji freakowej. Biorąc pod uwagę, że ma 46 lat, brzmi to niezbyt poważnie.

Jest pan zaskoczony?

Jeśli mam być szczery, w ogóle się tym nie interesuję. Można się tylko domyślać, co jest powodem tego powrotu. Tomek po prostu potrzebuje kasy. Nie oszukujmy się: nikt w tym wieku i z takimi sukcesami nie wychodzi do ringu. Co mam powiedzieć? Trochę to słabe, ale każdy szuka biznesu na swój sposób. Cieszę się, że po karierze pomyślałem o przyszłości i nie muszę się wygłupiać. Jestem niezależny, znam swoją wartość i to mnie cieszy. W ringu osiągnąłem wszystko, broniłem pasa cztery razy więcej niż wszyscy polscy mistrzowie razem wzięci, a po karierze też się odnalazłem.

W przypadku Adamka w grę wchodził jeszcze angaż KSW.

Z całym szacunkiem, ale biorąc pod uwagę wiek i sukcesy Tomka w boksie, to niewielka różnica. W KSW wyglądałoby to trochę poważniej, bo jest inna otoczka, i w sumie tyle.

Potencjalnym rywalem miałby być Mamed Chalidow. Czy podoba się panu takie zestawienie?

Nie chcę krytykować tego pomysłu, bo po prostu takie mamy czasy w sportach walki. Pięściarze walczą z zawodnikami MMA nie tylko w Polsce, dlatego nie chcę iść pod prąd. Tym bardziej że sprawa nie dotyczy mnie. Powiem więcej: uważam, że to by się sprzedało i to grubo.

A co by pan zrobił, gdyby to pan dostał ofertę walki z zawodnikiem MMA?

Ja się na coś takiego nie piszę i w tej kwestii nic się nie zmieni. Karierę zakończyłem 1 czerwca 2005 roku. Tego się trzymam. Mogę zrobić jeden wyjątek: jeśli dojdzie do walki Adamka z Chalidowem, mogę tam zaśpiewać dwie piosenki - jedną przed, drugą po walce. Każda za pół miliona złotych. Mam takie dwa fajne kawałki, ludziom by się spodobało.

A już na poważnie. Kto byłby faworytem walki Adamek - Chalidow?

Z tego, co pamiętam, Tomek ma 46 lat. Ile ma Chalidow?

43.

To nie ma o czym gadać. Faworytem wciąż pozostałby Adamek, bo boks to inna bajka niż MMA. Pytanie, czy Tomek podchodzi do przygotowań poważnie, czy robi je tylko pod zdjęcia. Wiem, co mówię, bo parę lat temu próbowałem wznowić przygotowania i przekonałem się, że dla faceta po czterdziestce to jest ciężka sprawa. Ale nie zapominajmy, że walkę Adamek - Chalidow trzeba jednak traktować jako formę zabawy.

Ile razu panu proponowano taką formę zabawy?

Raz zgłosił się nieżyjący już Graciano Rocchigiani. To było w 2007 roku. Nawet zacząłem się do tej walki przygotowywać. Miałem dostać około 2,5 miliona euro za samą walkę. Przyjechał, prosił mnie: "Tiger, bracie, daj zarobić". Nie chciałem się w to pakować, ale ostatecznie się zgodziłem. Ustaliliśmy, że dodatkowo będą mi płacić miesięczną stawkę za przygotowania w wysokości 150 tysięcy euro. Zapłacili trzy, cztery razy i się zawinęli.

Były inne przypadki?

Był jeszcze jeden. Kilka lat później ktoś chciał mnie zestawić z Royem Jonesem Juniorem. Nie wiem, na ile to było poważne, ale wydzwaniali i kusili. Powiedziałem, że "tak, z miłą chęcią, ale za 10 baniek euro". Na tym kontakt się urwał. Pewnie nie byli w stanie uzbierać takiej kasy. To było z pięć, może sześć lat temu. Teraz ten pociąg już odjechał.

A jak pan ocenia transfery zawodników MMA do boksu? Za chwilę były mistrz UFC Francis Ngannou zmierzy się z Tysonem Furym, który jest wybitnym pięściarzem.

Ngannou idzie tam na pożarcie. Nie daję mu żadnych szans. Fury go zleje, a każdy inny wynik będzie ogromną sensacją. Jedno nie ulega wątpliwości: jeden i drugi zarobi fajną kasę, bo to się po prostu sprzedaje w mediach. Mi się to nie mieści w głowie, ale ja chyba mam inny charakter. Nie powiem, że jestem lepszy. Jestem po prostu inny.

Czym teraz zajmuje się Dariusz Michalczewski?

Zaczynam kręcić film dokumentalny o mojej karierze. Chcę pokazać ludziom, jak ona wyglądała naprawdę. Chcę pokazać "Tigera" z tamtych lat, żeby ludzie mnie zapamiętali.

Jak długo materiał będzie powstawał?

Myślę, że premiera odbędzie się w 2025 roku. Chcę ją zrobić na YouTube, żeby wszyscy mogli obejrzeć.

Kto oprócz pana pojawi się na ekranie?

Wszyscy, którzy mieli jakiś związek z moją karierą: od kanclerza Gerharda Schrödera, Scorpionsów, Borisa Beckera, Lady Pank, po trenerów, przyjaciół, aktorów czy innych sportowców. Część zdjęć mamy już za sobą. Cały czas jesteśmy w robocie.

rozmawiał Artur Mazur, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×