"The Machine" przyznaje, iż plan taktyczny zakładał szybkie ruszenie do ataku, od pierwszego gongu. - Echols to starszy zawodnik (40-letni-przyp.red.). Miałem bić kombinacjami. Antwun ma duże doświadczenie i obrona przed jednym, czy dwoma ciosami nie stanowi dla niego problemu. Ale już w przypadku serii uderzeń każdemu pięściarzowi jest znacznie trudniej - podkreśla radomianin.
Przemysław Majewski nie uważał jednak na ciosy rywala. Chęć szybkiego zakończenia walki nieco zgubiła Polaka. - Po prostu Antwun cierpliwie mnie wyczekał, a kiedy się "otworzyłem", uderzył. Przyjąłem mocny cios na szczękę i "przywitałem się" z deskami - relacjonuje ważny moment drugiej rundy.
Pięściarz mówi, że przed rozpoczęciem starcia liczył na mniej niż jedną rundę. Podczas rozgrzewki czuł "ogień w rękach". Zdaje sobie sprawę ze swoich mocnych stron. - Czuję się coraz szybszy i mocniejszy. Wiele drobnych elementów składa się na szybkość, a przecież szybkość to siła - zaznacza.
Zauważa również mankamenty, nad którymi musi pracować. - Sam sobie zadaję pytanie, jak mocna jest moja szczęka. Najbardziej może zranić cios, którego nie widzisz - mówi. Upadek na deski podczas starcia z Antwunem Echolsem nie był dla Majewskiego pierwszym w karierze. - W kilku walkach pokazałem, że mogę przyjąć cios. Jeżeli popracuję więcej nad obroną, nad tym, żeby widzieć wszystko w ringu, to będzie OK. Najlepiej jednak otrzymywać jak najmniej ciosów - stwierdza.
Radomianin chce teraz odpocząć i zregenerować siły. Myślami jest już jednak przy następnej walce. - Global Boxing Promotion ustali termin w ciągu kilku tygodni - informuje.