Piątkowy pojedynek był główną atrakcją gali zorganizowanej na przedmieściach Sydney. W stawce znalazł się pas tymczasowego czempiona peryferyjnej organizacji PABA. Emocje jednak były iście mistrzowskie, a w pamięci kibiców najbardziej zostanie ostatnia dziesiąta runda. Nacierający Haumono trafił Sama idealnie na brodę, ten z wielkim trudem i jeszcze większym bólem dotrwał do ostatniego gongu.
Jak się później okazało, szczęka Sama została złamana i w tylko sobie znany sposób nie padł na deski. Podobnym heroizmem w 2006 roku wykazał się Niemiec Arthur Abraham, który przez ponad połowę walki z Edisonem Mirandą rywalizował z tak doskwierającą kontuzją.
Zwycięski Haumono w kolejnym występie chciałby skrzyżować rękawice z innym Australijczykiem, niepokonanym Lucasem Brownem.
Mańkowski po KSW 32: Trochę tam się działo