Deontay Wilder stoczył 35 walk zawodowych, a 34 z nich wygrał przez nokaut. Na zawodowym ringu jest niepokonany. Jego rekord nie robi jednak wrażenia na Arturze Szpilce, który głęboko wierzy, że odniesie zwycięstwo, odbierze pas Amerykaninowi i zostanie pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej.
- Nie bardzo w to wierzę. Jestem w świetnej formie, jak zresztą zawsze. Moją misją jest obrona pasa, pozostanie czempionem i nikt mnie nie zatrzyma. Obojętnie, kto będzie stał po przeciwnej stronie, jak dobrze będzie przygotowany i jaki zespół ludzi będzie miał za sobą - zapowiada 30-letni pięściarz na łamach "Super Expressu".
- Mistrz jest jeden: Deontay Wilder! Każdy pięściarz przed pojedynkiem gada to samo. Dopiero walka weryfikuje wszystko. Tam nie ma planu B, jesteśmy tylko my twarzą w twarz. Bardzo mi się podoba, że Artur jest pewny siebie, bo oznacza to, że będzie dobrze przygotowany. A to gwarantuje wspaniały show. Czeka go jednak najstraszniejsza noc w życiu - dodaje.
Niektórzy eksperci bokserscy są zaskoczeni, że do walki Szpilki z Wilderem dochodzi już teraz. Podkreślają, że Polak wyjechał do Stanów Zjednoczonych dopiero dziewięć miesięcy temu i stoczył zaledwie trzy walki z łatwymi rywalami. Bo właśnie takimi okazali się Ty Cobb, Manuel Quezada i Yasmany Consuegra. Wszyscy przegrywali ze Szpilką już w drugiej lub trzeciej rundzie.
- Podjęcie tej walki było dla Artura decyzją nie tylko biznesową, ale i życiową. Musieliśmy zrobić "rachunek sumienia", przyjrzeć się tej walce w szerszym kontekście i zastanowić się, co może się wydarzyć za kilka miesięcy. Bo to już nie jest tylko sport. Na tym poziomie wagi ciężkiej chodzi o strategię prowadzenia zawodnika - wyjaśnia w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty współwłaściciel grupy Sferis KnockOut Promotions Andrzej Wasilewski.
- Koniec końców wzięliśmy tę walkę, bo nie mamy pewności, że za pół roku albo za rok również mielibyśmy taką możliwość - dodaje promotor Artura Szpilki.
Zobacz także: Szczere słowa o pobycie Szpilki w USA. "Oczekiwania są ogromne"