Były mistrz świata federacji WBA, WBO i IBF nie był w stanie błyskawicznie pozbyć się rdzy i na początku pojedynku miał sporo problemów z młodszym Paezem Juniorem. Margarito uporządkował przebieg walki i przejął inicjatywę, a pojedynek był klasyczną rywalizacją w półdystansie. Meksykanie stanęli na środku ringu i wymieniali się mocnymi uderzeniami, wyraźnie większy i silniejszy Margarito próbował spychać przeciwnika.
"Tony'emu" brakowało dynamiki w fazie ataku i obrony, co zemściło się w szóstej rundzie. Paez posłał na deski skandalistę znanego z "afery bandażowej" i był o krok od niespodziewanego triumfu, ale nie zdołał wykończyć poważnie nadszarpniętego oponenta. Po przerwie kontynuacja wojny na cztery pięści, Margarito zaczął różnicować tempo ofensywnych poczynań, częściej atakował na korpus i zdołał dowieźć zwycięstwo do końca.
Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali jednogłośnie 95-94, 96-93 i 97-93 dla Antonio Margarito, który w latach świetności nazywany był "Tornadem z Tijuany". Przełamał tym samym passę dwóch porażek z rzędu (z Garcią i Pacquiao) i wygrał po raz pierwszy od maja 2010 roku.