Andrzej Wawrzyk w rozmowie z serwisem prostozboku.pl wspomina swoją walkę z Aleksandrem Powietkinem, która odbyła się w maju 2013 roku. Stawką pojedynku był pas mistrzowski WBA w wadze ciężkiej. To jedyna walka Wawrzyka, która zakończyła sięjego porażką.
- Mentalnie i fizycznie na pewno byłem gotowy. Nie byłem jednak tak mocnym zawodnikiem, by zrobić krzywdę Powietkinowi. Nie było siły ciosu, doświadczenia i nie umiałem wtedy walczyć z tego typu pięściarzami. My na to mówimy "pykanie". Podchodzisz "pyk-pyk", odchodzisz. Po czym ponawiasz akcję. Dopiero porażka z Rosjaninem otworzyła mi oczy na pewne sprawy - mówi Andrzej Wawrzyk.
Mimo porażki 29-letni pięściarz przekonuje, że gdyby mógł cofnąć czas, to i tak wziąłby tę walkę.
- Oczywiście, że tak. To, co przeżyłem jest moje i nikt mi tego nie zabierze. Doświadczenie i kubeł zimnej głowy. Gdybym to wygrał to zostałbym pewnie jednym z najmłodszych pięściarzy w historii, którym udało się zdobyć pas w wadze ciężkiej. Nie liczmy Tysona, bo to zupełnie inny poziom. Sprawiłbym sensację. Byłem jednak dużo słabszy i wyraźnie przegrałem - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje