Do walki Tomasza Adamka z Jarrellem Millere doszło w Chicago. Polonia, która zamieszkuje w tym mieście, przyszła na trybuny, by wesprzeć Polaka. Jednak jeśli ktoś liczył na dłuższą batalię, to mógł być zawiedziony. Zakończyła się ona już w II rundzie.
Amerykanin przerwał passę trzech kolejnych zwycięstw Adamka. - Taki jest sport, jeden wygrywa, drugi przegrywa. Myślę, że nie mam się czego wstydzić, w swoim życiu wygrałem wiele razy, posiadałem dwa tytuły mistrza świata, ale na pewno nie jestem człowiekiem od przegrywania. Trzeba więc chyba pomalutku kończyć - zastanawiał się bokser w rozmowie z Polsatem Sport.
Kiedy szukano kolejnego rywala dla Polaka, było wiele propozycji, znacznie łatwiejszych przeciwników. - Jeżeli mam wchodzić do ringu, to tylko po to, by walczyć z najlepszymi. Ja swoje w boksie już zrobiłem, a wygrywać walki, tylko dla samego faktu wygrywania, mija się dla mnie z celem - zapewnił Adamek.
Co dalej? Sam bokser zastanawia się nad końcem kariery, o czym zresztą spekulowano, rozważając wyniki sobotniej walki. - Na pewno będę chciał jeszcze Tomkowi zrobić pożegnanie, ale nie wiem czy w ringu - być może stawi się on na nim tylko w roli gościa honorowego. Do niczego nie będę go namawiał - to tylko i wyłącznie jego decyzja. Tam siedzi taka młoda, szczupła dama i skoro wcześniej schowała "Góralowi" paszport w piwnicy, to teraz pewnie zakopie go w ogrodzie - zażartował Mateusz Borek.
Promotor zapewnił, że bokser ma wiele pomysłów na siebie, a ostatnim z nich była... jazda uberem.
ZOBACZ WIDEO KSW 45: Akop Szostak wściekły na rywala po koszmarnym debiucie