1 grudnia w hali sportowo-widowiskowej Staples Center w Los Angeles Tyson Fury (27-0, 19 KO) stanie do walki z Deontayem Wilderem (40-0, 39 KO). Stawką pojedynku będzie pas mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej, który dzierży Amerykanin.
30-letni Fury, który w tym roku powrócił na ring po ponad dwuletniej przerwie - Brytyjczyk stoczył dwa pojedynki, pokonując Sefera Seferiego i Franceso Pianetę - zapowiada odzyskanie tytułu mistrza świata. W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji Showtime "Olbrzym z Wilmslow" przyznał, że nikt nie dawał mu szans na powrót do zawodowego boksu. Nawet jego małżonka!
- Kiedy podjąłem decyzję o powrocie do treningów, zadzwoniłem do żony, żeby poinformować ją o moich planach. Powiedziałem jej, że wracam do boksu. A ona na to: "Nie, nie wracasz. Jesteś za gruby!" - opowiedział dziennikarzom były mistrz świata.
Fury zdradził, że po wygranej z Władimirem Kliczką (w listopadzie 2015 r.) przestał myśleć poważnie o sporcie. Uzależnił się od alkoholu i narkotyków, co odbiło się negatywnie na jego wadze.
- Doszedłem wtedy do wagi ponad 181 kg. Dzisiaj ważę ok. 117 kg. Wypijałem wówczas 20 puszek piwa dziennie, przez cztery, pięć dni w tygodniu. Miałem ogromny brzuch. Teraz jestem oszpecony na całe życie, bo mam rozstępy na całym ciele - wyjawił 30-latek w rozmowie z Showtime.
ZOBACZ WIDEO KSW 46: zobacz zapowiedź gali w Gliwicach!