Dzień po śmierci Andrzeja Gmitruka do Macieja Sulęckiego dotarła propozycja walki o mistrzostwo świata. Jego rywalem miał być Demetrius Andrade, ale Sulęcki odmówił i będzie czekał na kolejną szansę. Znalazł już nowego szkoleniowca, którym został Piotr Wilczewski. Wciąż jednak pamięta o tym, ile dla niego zrobił Gmitruk. - Sprawił, że z pięściarza klasy średniej stałem się pięściarzem klasy światowej, który może wygrać z każdym. Nigdy mu tego nie zapomnę i to jemu zadedykuję tytuł mistrza - powiedział w rozmowie z "TVP Sport".
Sulęcki nie ukrywa, że po śmierci Gmitruka płakał wiele razy. Nie usunął numeru zmarłego szkoleniowca i jak zapewnia, nie zrobi tego. Rozmawiał z psychologiem, który pomógł mu poradzić sobie w tej sytuacji. - Psycholog nakierował mnie na pewne rzeczy, ale resztę musiałem zrobić sam. Nigdy nie zapomnę o trenerze, będę robić wiele, by świat o nim pamiętał, ale teraz liczy się tylko co tu i teraz. Cele są te same, a różnica taka, że już nie z Gmitrukiem, a dla Gmitruka - dodał Sulęcki.
29-latek rozpoczął współpracę z Wilczewskim. Decyzja ta spotkała się z falą krytyki ekspertów, którzy nie wierzą, że nowy szkoleniowiec poprowadzi Sulęckiego do wielkich sukcesów. - Było dużo głosów na tak, ale równie dużo na nie. Większość tych ekspertów nie widziała nas razem na sali, nie stoczyłem pod wodzą Piotrka jeszcze ani jednej walki, a krytyka wręcz wylewała się z Internetu. To chorzy ludzie, o których nie chcę nawet rozmawiać - ocenił.
Sulęcki już niejednokrotnie spotykał się z krytyką w sieci. Z nowym trenerem chce kontynuować to, czego nauczył go Gmitruk. - Jestem spokojny o naszą przyszłość - zapewnił 29-latek.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Młodość atutem Polaków? "Nie mają nic do stracenia"