Krzysztof Głowacki 10 listopada ubiegłego roku udanie rozpoczął swoją przygodę z drugą edycją prestiżowego turnieju World Boxing Super Series. Pięściarz pochodzący z Wałcza wypunktował w Chicago Maksima Własowa i awansował do półfinał. W nim zmierzy się z Mairisem Briedisem z Łotwy, ale organizatorzy turnieju wciąż zwlekają z ogłoszeniem terminu walki.
- Cały czas czekamy z trenerem i promotorem. Dostaliśmy tylko podstawę - 200 tysięcy dolarów, a na bonus czekamy - powiedział Krzysztof Głowacki w rozmowie z Andrzejem Kostyrą z "Super Expressu". - Podatek zapłaciliśmy w Polsce. Wiadomo, trzeba zapłacić promotorowi i trenerowi, a pięściarzowi mało zostaje (śmiech) - dodał.
Były regularny mistrz świata federacji WBO przyznaje, że bonus w postaci 400 tysięcy dolarów przeznaczy na kupno domu pod Warszawą. Na razie mieszka on jednak w wynajmowanym mieszkaniu.
ZOBACZ WIDEO Kawulski o planach KSW na rok 2019. "Nasz cel to zagranica. Chcemy przyśpieszyć"
- Najważniejsza jest walka z Briedisem i żeby w stawce były dwa pasy. To dobrze, że nie jestem faworytem bukmacherów. To dodaje mi konkretnego kopa, żeby ciężko zapie*** na treningach - stwierdził "Główka", który w 32 zawodowych pojedynkach doznał tylko jednej porażki. We wrześniu 2016 roku na gali w Ergo Arenie pas w wadze junior ciężkiej odebrał mu Ołeksandr Usyk, który obecnie wiedzie prym w tej kategorii.
Najbliższy rywal Głowackiego - Mairis Briedis awans do półfinału wywalczył dzięki wygranej z Noelem Gevorem, również 10 listopada na gali w Chicago.