Pierwotnie debiut promotorski Michalczewskiego miał odbyć się na początku grudnia 2018 roku, także w Ergo Arenie. Wówczas głównym pojedynkiem gali ogłoszono starcie o mistrzostwo Europy federacji WBO w kategorii ciężkiej pomiędzy Izu Ugonohem a Alim Demirezenem. Wydarzenie odwołano jednak z powodu śmierci trenera Andrzeja Gmitruka.
Drugie podejście do imprezy w Trójmieście również okazało się nieudane. Tym razem Dariusz Michalczewski nie doszedł do porozumienia z telewizją Polsat, o czym opowiedział z wywiadzie z Arturem Gacem z Interia.pl. - Pojawił się duży problem telewizyjny, związany z ramówką stacji Polsat, w związku z czym nasza impreza wypadła z przekazu otwartego do kodowanego kanału. A to są siły wyższe, których nie byliśmy w stanie przeskoczyć. Chcę podkreślić, że najbardziej jest mi szkoda zawodników, którzy teraz będą boksowali na innych galach. Ja po prostu nie chciałem robić nic małego, zależało mi na dużej imprezie, połączonej z moim benefisem. Niewielka gala, poza ogólnodostępnym kanałem, w ogóle mnie nie interesowała - powiedział popularny "Tiger".
Zobacz także: Miller o planach na walkę z Joshuą
Na tę chwilę Michalczewski nie ma jednak większych pretensji do telewizji Polsat, zwłaszcza, że obydwie strony nie podpisały żadnej umowy na współpracę. - Dla mnie najważniejsza była strona sportowa, a reszta, czyli mój biznes, jest nieistotna. Umówmy się, dla mnie to był żaden interes. Jedyne pytanie dotyczyło tego, czy będę stratny 200 tysięcy, czy 400 tysięcy złotych - dodał.
Zobacz także: Mariusz Wach poznał kolejnego rywala
Dariusz Michalczewski wyznał również, że nadal pozostaje promotorem Izu Ugonoha. Według niego kolejny pojedynek czarnoskórego reprezentanta Polski może odbyć się za granicą.
ZOBACZ WIDEO MŚ w Seefeld. Słabe skoki Polaków. "Nie ma powodów do optymizmu"