Boks. Andrzej Wasilewski o Dawidzie Kosteckim. "Czy my go tak naprawdę znaliśmy?"

Dawid Kostecki nie żyje. Popełnił samobójstwo w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. "Cygan" był zawodnikiem grupy Andrzeja Wasilewskiego. Wieloletni promotor pięściarza opowiedział nam o współpracy z nim i jego problemach.

Mateusz Hencel
Mateusz Hencel
Dawid Kostecki PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Dawid Kostecki
Dawid Kostecki w trakcie zawodowej kariery stoczył 41 pojedynków. Wygrał 39 z nich (w tym 25 przez KO), ponosząc dwie porażki. W 2004 roku zdobył młodzieżowe mistrzostwo świata WBC, a w 2005 mistrzostwo federacji WBF. 6 lat później dołożył do swojego dorobku pas Interkontynentalny WBA. Ostatnie zawodowe starcie odbył w 2014 roku, przygrywając z Andrzejem Sołdrą.

Przez cały czas trwania burzliwej kariery, zawodnik był podopiecznym grupy Knockout Promotions, której szefem jest Andrzej Wasilewski. Promotor w rozmowie z WP SportoweFakty wspomina pięściarza.

Zobacz także: Boks. Kownacki - Arreola. Przemysław Saleta ostrzega. "Ostatnia polska szansa"

- Nie wiem tak naprawdę, czy ja znałem Dawida takiego, jakim był naprawdę w środku. Po drugiej odsiadce to nie był już ten sam "Cygan". Nie chodzi nawet o to, co mówił, jak się zachowywał i jak wyglądał. Z jego emocjami było kompletnie nie tak. Dawid jest doskonałym, lecz niestety tragicznym przykładem na to, jak nie działa resocjalizacja w polskiej służbie więziennej. Dotyczy to również systemu psychiatrii i psychologii. On ewidentnie takiej pomocy potrzebował. Rzadko się zdarza, że młodzi ludzie z pewnych kręgów sami idą na kozetkę do psychologa. To powinien regulować system, który niestety nie działa. Dawida również mógł dotknąć problem spraw, które wracały z przeszłości, a których nie rozumiał, będąc dobrym pięściarzem. Gdy te tematy go dogoniły, być może pozostał już po tej drugiej stronie - mówi szef Knockout Promotions.

Dawid Kostecki z całą pewnością był jedną z najbardziej charakterystycznych postaci polskiego boksu zawodowego. Zawodnik wyróżnił się spośród innych bokserów, przez co kibice znacznie lepiej zapamiętywali jego walki oraz osobę.

- Przez wiele lat bardzo w niego wierzyliśmy, wiele serca wkładaliśmy i byliśmy pełni nadziei. Naprawdę dobrze nam się współpracowało, szanowałem jego żonę Edytę, dzieci. Mimo życiorysu związanego z "ulicą", był on naprawdę inteligentnym facetem. W bardzo umiejętny i dobry sposób się wypowiadał, co nie jest wcale częste w tym środowisku. Niektóre jego decyzje były jednak tragiczne. Był on tak naprawdę centymetr od raju bokserskiego, ponieważ była możliwość konfrontacji z legendarnym Royem Jonesem Jr. Dla Dawida wtedy byłaby to łatwa walka, ale on nie chciał się mnie słuchać i nie dostał przepustki. Wszystko zmierzało ku temu, aby uzyskał tygodniową przepustkę i mógł stoczyć pojedynek, jednak Dawid podczas posiedzenia w sądzie zapowiadał, że będzie "grypsować" (należeć do podkultury więziennej - przyp. red.) i sąd uciął sprawę. Był on osobą bardzo ciekawą, dorzucając jego charyzmę i życiorys - kolorowa postać.

Zdaniem Andrzeja Wasilewskiego Dawid Kostecki nie był materiałem na mistrza świata i mimo wszystko nie można o nim mówić w kontekście jednej z największych, niespełnionych nadziei polskiego boksu.

- Dawid był bardzo widowiskowy, ale na określonym poziomie. Gdy dochodziło do starć z rywalami o wyższej klasie sportowej, to już tak dobrze nie było. Myślę, że przez kibiców jego potencjał pięściarski był przeceniany. Nie wiem, jaki był próg możliwości Dawida, ale sądzę, że niższy niż się przypuszcza. Na trochę wyższym poziomie okazało się, że on wcale tak mocno nie bije, że wcale nie jest taki twardy i - gdy trafiał na zawodnika silnie bijącego - łatwo przełamać jego gardę. Mimo tych braków, to był jednak ceniony. Można powiedzieć, że był to trochę taki Artur Szpilka. Ze słabszymi przeciwnikami Dawid wyglądał naprawdę świetnie, jednak nie widać w nim było potencjału na przyszłego mistrza świata. Jego śmierć to straszna tragedia, ale pytanie jest, czy my tak naprawdę znaliśmy Dawida Kosteckiego, czy on był prawdziwy na początku, a później już tylko grał? Naprawdę nie wiem - przyznał Andrzej Wasilewski.

Kłopoty Dawida Kosteckiego zaczęły się w październiku 2011 roku, gdy został skazany na 2,5 roku pozbawienia wolności za założenie i współkierowanie grupą przestępczą, czerpiącą korzyści z nierządu. Nigdy nie przyznał się do winy. Wyszedł na wolność 13 sierpnia 2014 roku.

Dwa lata później znów trafił za kratki. Postawiono mu zarzuty kierowania grupą przestępczą, która miała zajmować się m.in. legalizacją i obrotem samochodami pochodzącymi z kradzieży w krajach UE, wyłudzaniem podatku VAT oraz praniem brudnych pieniędzy. Skarb państwa miał stracić na procederze blisko 10 milionów złotych.

Kostecki przyznał się do winy, sąd w Tarnobrzegu skazał go na 5 lat pozbawienia wolności. Miał wyjść w 2021 roku.

Zobacz także: Dawid Kostecki popełnił samobójstwo. Powiesił się w celi

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×