W czerwcu zeszłego roku po fatalnym sędziowaniu Mairis Briedis znokautował w trzeciej rundzie Krzysztofa Głowackiego. W trakcie pojedynku Łotysz uderzył potężnym łokciem w szczękę Polaka, co miało znaczący wpływ na późniejszą postawę naszego pięściarza.
Po wielu miesiącach walkę na łamach "Przeglądu Sportowego" skomentował Briedis. 35-latek powiedział, że Głowacki zachował się nieelegancko i uderzył go w tył głowy (więcej TUTAJ).
- Gdyby jeden z nas zwyczajnie wygrał tamtą walkę w Rydze, dziś mówiłoby o niej dziesięć procent ludzi. Mieliśmy jednak ciosy w tył głowy, uderzenie łokciem, całe późniejsze zamieszanie. Wokół tego pojedynku zrobiło się bardzo głośno. To plus dla boksu, a także dla Krzysztofa i dla mnie - taki cytat z wywiadu przytoczył w programie "Ring TVP Sport" prowadzący Piotr Jagiełło.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek o decyzji Masternaka. "To nie jest łatwa droga, ale życzę mu awansu na olimpiadę"
Jaka była reakcja Głowackiego? - Gada bzdury. Niech wygra turniej, ja wygram pas i zrobimy rewanż. Wtedy będzie normalna walka - przyznał 33-latek, który w marcu ma stoczyć walkę o wakujący pas mistrza świata WBO. Polak stwierdził również, że rewanż z Łotyszem może odbyć się na neutralnym terenie.
- Widocznie bał się tej walki i cieszy się, że tak wygrał - dodał "Główka". Briedis czeka na finał turnieju WBSS, w którym, 21 marca, zmierzy się z Yunierem Dorticosem.
Czytaj też: Boks. "Łotewska policja powinna się wstydzić". Andrzej Wasilewski o walce Głowacki vs Briedis 2