Walka Deontaya Wildera z Tysonem Furym zakończyła się w siódmej rundzie. Było to pokłosie sygnalizacji narożnika Amerykanina - jego drugi trener (Mark Breland) rzucił ręcznikiem w momencie, gdy Wilder ewidentnie przegrywał. W ten sposób chciał oszczędzić swojemu podopiecznemu poważniejszych obrażeń.
Tuż po walce Deontay Wilder wściekł się na swój narożnik. Wykrzykiwał w kierunku członków sztabu, pytając, dlaczego ręcznik znalazł się w ringu. Twierdził, że był w stanie kontynuować rywalizację z Furym.
Teraz okazuje się, że niewiele brakowało, a narożnik Wildera w ogóle nie musiałby używać ręcznika do przerwania pojedynku z Fury'm. Sędzia ringowy Kenny Bayless ujawnił bowiem, że chciał powiedzieć "stop" jeszcze przed tym incydentem.
ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty
- Moim zdaniem obóz Wildera słusznie przerwał walkę. Podczas minutowej przerwy między rundami podszedłem do Deontaya, spojrzałem mu w twarz i powiedziałem: hej, musisz coś w końcu pokazać - wyjawił Kenny Bayless dla "SiriusXM Fight Nation".
- W takich sytuacjach zawodnicy wiedzą, że jeśli wrócą do ringu i nic nie pokażą, będę musiał wykonać swoją pracę i po prostu przerwać walkę - wytłumaczył sędzia ringowy.
Zdradził też, co usłyszał od Wildera tuż po tym, jak w ringu wylądował ręcznik. - Deontay jest prawdziwym wojownikiem. Gdy kątem oka ujrzałem, że leci ręcznik i zatrzymałem walkę, pierwsze słowa Wildera brzmiały: dlaczego to zatrzymałeś? - opisał Bayless.
- Potem dałem mu znać, że to jego narożnik przerwał pojedynek, ale ja sam chciałem tego wcześniej dokonać - zdradził sędzia ringowy.
Przed końcem lipca 2020 roku może dojść do trzeciej walki Deontaya Wildera z Tysonem Furym. Amerykanin zapowiedział, że skorzysta z przysługującej mu klauzuli dotyczącej trylogii z Brytyjczykiem (więcej TUTAJ). Pytanie, co zrobi Tyson Fury. Jego otoczenia znalazło bowiem sposób, by uniknąć trzeciej potyczki z Wilderem (więcej TUTAJ).