Walka o życie. Polski "Wojownik" odpowiada na zarzuty o oszustwo

Od soboty trwa burza po walce na gali Rocky Boxing Night. W cieniu oskarżeń i komentarzy rozgrywa się osobisty dramat mistrza Europy. - Jestem zniszczony psychicznie - mówi nam Rafał Jackiewicz.

Artur Mazur
Artur Mazur
Rafał Jackiewicz podczas gali Rocky Boxing Night 10 Materiały prasowe / Piotr Duszczyk/boxingphotos.pl / Na zdjęciu: Rafał Jackiewicz podczas gali Rocky Boxing Night 10

2 października. Kościerzyna. To tutaj odbywa się transmitowana przez grupę Polsat gala Rocky Boxing Night 10. W jednym z pojedynków mierzą się młody Kewin Gruchała i weteran europejskich ringów Rafał "Wojownik" Jackiewicz. Przeważa ten pierwszy. Po czwartej rundzie Jackiewicz ma dość. W narożniku dochodzi do kłótni pomiędzy nim i trenerem Krzysztofem Drzazgowskim.

"Nie chce mi się"

- Nie chce mi się, nie wychodzę już - mówi do trenera.

- Op...łeś tę walkę, tak? - odpowiada Drzazgowski.

Jackiewicz odpiera zarzut jakoby miał sprzedać pojedynek.

- Przysięgam, nie. Krzysiek, patrz na mnie. Ja nie mam siły - mówi do trenera.

Sędzia ringowy przerywa walkę. Wściekły Drzazgowski ciska butelką o deski i wychodzi z ringu. Wrzawa środowiska bokserskiego przenosi się do mediów społecznościowych.

"Nienawidzę takiego traktowania sportu. Tragedia. Można w boksie przegrać, ale nie przyjeżdżać po pieniądze bez przygotowania" - pisze Mateusz Borek na Twitterze.

Jackiewicz jest odsądzany od czci i wiary. On nie udaje, że do Kościerzyny przyjechał po wypłatę. Boks to aktualnie jego główne źródło utrzymania. Dlatego przedłuża sztucznie karierę i przyjmuje niemal każdą ofertę. Byle kasa się zgadzała.

- To taka praca w trudnych warunkach. Ale czy myślicie, że ja bym walczył, gdybym miał kasę? Nie. Już dawno skończyłbym karierę - mówi nam. - Z Kewinem miałem się spotkać półtora roku temu, ale z różnych przyczyn do walki nie doszło. Wtedy byłem naładowany, nastawiony, solidnie przygotowany, miałem wiele do zgarnięcia. Dziś jestem cieniem siebie samego - nie ukrywa.

Ale zarzuty o ustawieniu walki odrzuca z całą stanowczością. Do trenera Drzazgowskiego żalu nie ma, bo - jak twierdzi - jest czubem.

- Wkurzyłem się na niego i tyle. Nie chodzi o to, że chciał mnie wypchnąć do kolejnej rundy. Zarzucił mi, że sprzedałem tę walkę. Może tak to wyglądało, ale ja tej walki nie op...łem! Przysięgam. Mogłem ją sprzedać narożnikowi rywala, bo znam wiele takich przypadków. Ja naprawdę nie miałem już siły i chęci. Bo ja coraz częściej staję przed lustrem i mówię "nie chce mi się" - mówi otwarcie Jackiewicz.

Rozwód po latach

Były mistrz Europy w boksie twierdzi, że ma za sobą straszny czas i najgorsze przygotowania do walki w całej karierze. W zasadzie cykl przygotowawczy się nie odbył, a wszystkie myśli były skupione na sprawach osobistych.

- W sobotę, w dniu walki, miałem rocznicę ślubu. Biorę rozwód. Od pół roku mieszkamy oddzielnie. Jestem zniszczony psychicznie i sam nie wierzę w to, co się dookoła mnie dzieje. To wszystko jest powodem słabego występu w ringu. Bo czym jest walka? Ring to tylko deser. Prawdziwa walka odbywa się na etapie przygotowań, kiedy masz spokojną głowę, bo masz porządek w domu, kiedy masz ochotę zdychać na treningu, kiedy bijesz się z samym sobą, żeby wypełnić limit wagowy, kiedy omijają cię kontuzje, kiedy w głowie masz tylko zwycięstwo. Wtedy można mówić o prawdziwej walce - twierdzi Jackiewicz.

Jak wspomina, z żoną byli od 18 lat. To ona przez cały ten czas dbała o wszystko: życie, dom, zwykłą codzienność. On mógł się skoncentrować wyłącznie na treningu i karierze. Liczył się tylko sport, świat poza nim dla Jackiewicza nie istniał.

- Wstawałem, robiłem trening, jadłem obiad, ucinałem drzemkę i znów na salę. I tak przez tydzień, trzy miesiące, rok, pięć, trzydzieści lat. Teraz obudziłem się w innym życiu. Nie muszę iść pobiegać, nie muszę iść na siłownię, na salę. Nic nie muszę. Wariuję. Czuję się, jakbym wyszedł z więzienia po 30 latach. Od marca mieszkam sam. A ja nie wiem, jak się żyje - wylicza.

Walka jak terapia alkoholowa

Jackiewicz łudził się, że sobotnia walka będzie dla niego nie tylko zastrzykiem finansowym, ale też remedium na jego problemy.

- Miałem opcję stoczenia trzech walk i chciałem to potraktować jak terapię alkoholową. Chciałem się zająć treningiem na poważnie, żeby nie pić, ale po tej walce nie wiem, co dalej. Muszę gdzieś wyjechać, żeby pomyśleć nad samym sobą - opowiada nam.

Zamiast solidnych treningów i hektolitrów wylanego na sali potu, przed występem w Kościerzynie pięściarz wpadał w alkoholowe ciągi. Nie poznawał przy tym samego siebie.

- Na tydzień przed walką spiłem się tak, że musiały mnie nieść dwie osoby. Przez ostatnie pół roku patrol policji trzykrotnie budził mnie pijanego na ławce w centrum miasta. Prowadziłem auto pod wpływem alkoholu, co mi się wcześniej nie zdarzało. Nie ukrywam tego. Niech to będzie przestrogą dla innych - wylicza.

Mimo tego pięściarz łudził się, że w ringu pokaże jeszcze pazur, z którego był znany przez lata. Pseudonim "Wojownik" nie wziął się z przypadku. W piątek przed pojedynkiem dostał nawet "kopa", był pełen energii, chęci do zmian. Wszystko zaczęło się sypać w drodze na halę. Jackiewicz gasł z każdą sekundą, która przybliżała go do pojedynku. Bańka iluzji pękła w szatni.

- Wszystko wróciło. Nagle poczułem, że w sumie to mi się nie chce. Wchodzę do szatni, zaczynam rozgrzewkę, ale zupełnie bez przekonania. W głowie tylko jedna myśl: nie chce mi się. Już na tarczach mówiłem do trenera Krzyśka, że mi się nie chce. Wiem, że to głupie, ale tak jest - opowiada.

Jackiewicz jest świadomy, że aktualnie toczy najważniejszą walkę swojego życia. Ważniejszą od tych z Jacksonem Osei Bonsu czy Janem Zaveckiem, których stawką był pas mistrza EBU.

- Ja już się do boksu nie nadaję, nie ma we mnie agresji, zdrowia i błysku. Mam jakieś pomysły na swoje życie, ale w tej chwili nie potrafię ich zrealizować. Najważniejsze, że zdaje sobie sprawę z moich problemów. Muszę tylko to wszystko jakoś poukładać - tłumaczy.

44-letni Jackiewicz stoczył łącznie 83 walki w zawodowym boksie. Wygrał 51 pojedynków, 29 przegrał, a trzy zremisował. Był mistrzem Europy kategorii półśredniej. Wywalczył również status pretendenta do tytułu mistrza świata IBF.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×