Wojna w Ukrainie wstrząsnęła światem. Metody stosowane przez rosyjskie wojska są bardzo brutalne. Atakowane są nie tylko obiekty militarne, ale przede wszystkim cywilne. Bomby spadają na szkoły, szpitale, budynki mieszkalne czy infrastrukturę sportową.
Na jaw wychodzą coraz to nowe informacje o okrucieństwie Rosjan. Po wyzwoleniu Buczy odkryto setki zwłok cywilów, którzy mordowani byli w brutalny i nieludzki sposób. Świat już stara się reagować i pociągnąć do odpowiedzialności rosyjskich wojskowych.
Dlatego w tych okolicznościach słowa wypowiedziane przez Tomasza Adamka w rozmowie z "Super Expressem" są szokujące. Były mistrz świata uważa, że do wybuchu wojny przyczynił się... wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
ZOBACZ WIDEO: To miała być wyrównana walka. Ukrainiec potężnie znokautował przeciwnika
- Jak to mówił nasz święty Jan Paweł II - "Nigdy więcej wojny!", to do niczego dobrego nie prowadzi. Jestem jednak pewny, że gdyby to Donald Trump był prezydentem USA, to tej wojny by nie było. Joe Biden to dziadek i nie wiadomo, czy tak naprawdę to on rządzi. A Trump miał dobre relacje z Putinem - powiedział Adamek.
Bokser, który planuje dwie lub trzy pożegnalne walki zapytany został także o to, czy gdyby Rosja zaatakowała Polskę, to wróciłby ze Stanów Zjednoczonych, by bronić ojczyzny.
- Mimo że jedno z przykazań mówi, by nie zabijać, to chwyciłbym za broń - zakończył Adamek.
Czytaj także:
Jest decyzja ws. "polskiej żenady". Królikowski w nocy nagrał film
Nie żyje Jurij Worona