W sobotni wieczór na Wembley Tyson Fury w swoim stylu, czyli przez nokaut, odniósł swoją 32. wygraną w zawodowym ringu. Tym razem posłał na deski Dilliana Whyte'a.
Decydująca akcja miała miejsce w 6. rundzie, w której Fury popisał się kapitalnym prawym podbródkowym. Rywal nie miał sił ustać na nogach.
- Lennox Lewis byłby z tego dumny - tak Fury (cytowany przez BT Sport) podsumował swój kończący cios. Były też komplementy dla rywala.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: problemy Hardkorowego Koksa. Tego się nie spodziewał!
- Jest wojownikiem i wierzę, że zostanie mistrzem świata, ale dziś spotkał się z jednym z największych w wadze ciężkiej. To twardy zwierzak. Jest silny jak byk i ma serce lwa - stwierdził.
Nie jednak te słowa wzbudziły największe zainteresowanie. Większe wzbudziły te, że sobotnia walka, która odbyła się na stadionie Wembley w Londynie w obecności 94 tysięcy fanów, miała być ostatnią w karierze Fury'ego.
- Obiecałem mojej uroczej żonie Paris, że po trzeciej walce z Deontayem Wilderem to będzie to. Później zaproponowano mi walkę na Wembley i pomyślałem, że jestem to winien fanom, każdej osobie w Wielkiej Brytanii - powiedział stanowczo 33-latek.
- Muszę być człowiekiem, który dotrzymuję słowa. Myślę, że to jest to - zakończył wielki mistrz.
Zobacz także:
Nokaut! Jeden cios zakończył walkę Fury - Whyte
Polak nie sprawił sensacji na Wembley. Brat Fury'ego zwycięski