Mocne słowa Ołeksandra Usyka o Rosjanach. To zrobiłby w sytuacji zagrożenia

Getty Images / Alex Pantling / Na zdjęciu: Ołeksandr Usyk
Getty Images / Alex Pantling / Na zdjęciu: Ołeksandr Usyk

- Gdybym poczuł niebezpieczeństwo i zagrożenie dla mojego życia lub rodziny, zabiłbym rosyjskiego żołnierza - powiedział Ołeksandr Usyk. Ukraiński pięściarz zdradził, co usłyszał od obrońców kraju przed walką z Anthonym Joshuą.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, Ołeksandr Usyk bardzo szybko zgłosił się do obrony swojej ojczyzny. Później otrzymał specjalną zgodę na opuszczenie kraju, aby przygotowywać się do walki z Anthonym Joshuą.

Do ich pojedynku dojdzie 20 sierpnia, a stawką będą aż cztery pasy mistrzowskie wagi ciężkiej. Usyk zdradził, jakie uczucia towarzyszyły mu, gdy bronił ojczyzny.

- Bałem się każdego dnia, gdy byłem w obronie. Modliłem się i prosiłem: "Boże, proszę, nie pozwól nikomu mnie zabić. Nie pozwól nikomu mnie zastrzelić. I proszę, nie każ mi strzelać do innej osoby" - powiedział Usyk w rozmowie z "The Guardian".

ZOBACZ WIDEO: Szpilka odsłonił kulisy walki. Szef KSW tłumaczy, co dalej

- Ale gdybym poczuł niebezpieczeństwo i zagrożenie dla mojego życia lub rodziny, zabiłbym rosyjskiego żołnierza - dodał.

Usyk podkreślił, że nie chciał opuszczać swojego kraju i miasta. Opowiedział także, że trafił do szpitala, w którym ranni żołnierze przechodzili rehabilitację.

Prosili go, aby stoczył walkę z Anthonym Joshuą dla swojego kraju. - Powiedzieli, że jeśli pojadę, pomogę krajowi nawet bardziej niż gdybym walczył w Ukrainie - wyjaśnił Usyk.

Rodzina pięściarza opuściła Ukrainę, ale wciąż pozostaje tam wielu jego bliskich. Usyk pozostaje z nimi w kontakcie. Zapowiedział także, że po walce z Joshuą... wróci do kraju.

- Nie wierzę w to, co mówią Rosjanie, bo w swoim kraju nie pokazują prawdy. Podobno bombardują cele wojskowe, ale nie pokazują bomb uderzających w cywili i szpitale - zakończył.

Czytaj także:
"Nie mam zamiaru tego zmieniać". Mateusz Gamrot szczery do bólu
"Pomaga się w ciszy". Konflikt Kwiecińskiego z Załęckimi wchodzi na inny poziom