"Nie mam zamiaru tego zmieniać". Mateusz Gamrot szczery do bólu

Getty Images / Jeff Bottari/Zuffa LLC / Mateusz Gamrot (z lewej) obala Armana Carukjana
Getty Images / Jeff Bottari/Zuffa LLC / Mateusz Gamrot (z lewej) obala Armana Carukjana

- Jestem prostym chłopakiem ze wsi, który realizuje swoje marzenia. Nie mam zamiaru tego zmieniać, za każdym tak będę okazywał emocje - mówi Mateusz Gamrot o szalonej radości po ostatnim zwycięstwie w UFC.

W tym artykule dowiesz się o:

To była najważniejsza jak do tej pory walka Gamrota w oktagonie organizacji UFC. Zwycięstwo nad niepokonanym od pięciu pojedynków Armanem Carukjanem miało dać Polakowi przepustkę do czołowej dziesiątki rankingu najlepszej organizacji MMA na świecie. Pojedynek nie rozpoczął się dla "Gamera" dobrze, ale ostatecznie złamał rywala i zwyciężył na kartach punktowych. W rozmowie z nami były mistrz KSW opowiedział o kulisach starcia w Las Vegas, mocnych słowach z obozu ostatniego rywala i planach na przyszłość.

Artur Mazur, WP SportoweFakty: Chyba nie tak wyobrażałeś sobie początek. Czym cię zaskoczył Arman Carukyan?

Mateusz Gamrot, zawodnik UFC: Nie mogę powiedzieć, że czymś mnie zaskoczył, bo wiedziałem, jak będzie walczył. Może jedynie tym, że wyprowadzał mniej wysokich kopnięć a więcej tych na brzuch. Wiedziałem, że będzie miał solidne zapasy, ale spodziewałem się też, że jego kondycja będzie spadać. Był jednym z najniebezpieczniejszych rywali w dywizji, trudno byłoby z nim wygrać w łatwy sposób. Ale jest jeszcze coś. Niektórzy moi trenerzy z Polski uważają, że byłem za bardzo spięty i zestresowany. Twierdzą, że gdybym się rozluźnił, to lepiej poprowadziłbym tę walkę. Te słowa mnie mocno zastanawiają, bo nie miałem jeszcze okazji ich przeanalizować dokładnie. "Ty, ale byłeś spięty, ale byłeś zestresowany" - w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że przecież wszystko było dobrze. Oni upierają się, że nie byłem sobą od początku walki.

Przyjąłeś mnóstwo kopnięć na brzuch. Odczułeś to?

Miałem poczucie, że lądują na moim brzuchu. Blokowałem korpusem, a powinienem je blokować rękami, przechwytywać lub też wyprowadzać po nich kontry. Na treningach doskonale bronię takie uderzenia, ale w walce tego zabrakło. Dla mnie to jest wspaniała wiadomość, bo to oznacza, że są jeszcze płaszczyzny, w których mogę się rozwinąć. Teraz trzeba się zabrać za robotę i w kolejnej walce będę innym zawodnikiem.

ZOBACZ WIDEO: Szpilka odsłonił kulisy walki. Szef KSW tłumaczy, co dalej

Jakie były założenia na tę walkę?

Po prostu wyjść i walczyć. Z perspektywy czasu wiem, że za bardzo nastawiłem się na zapasy. W mojej głowie to była nie tylko walka MMA, ale również starcie dwóch dobrych zapaśników. Wbiłem sobie do głowy, że cokolwiek się stanie, muszę z nim wygrać w zapasach. Świetnie bronił sprowadzenia do jednej nogi i dlatego zmieniłem taktykę. To była dla mnie cenna lekcja. Po dwóch rundach uznałem, że będę go obalał za dwie nogi, co też sugerował Mike Brown.

Co sobie myślałeś po tych dwóch rundach?

Borys Mańkowski powiedział, że przegrałem te rundy. Wiedziałem, że muszę przyśpieszyć, że muszę coś zmienić. Dobrze, że walka odbywała się na dystansie pięciu rund, bo miałem możliwość coś zmienić. Wiedziałem też, że w rundach mistrzowskich Carukjan będzie słabszy. To się sprawdziło.

Czwarta runda była kluczowa w ocenie pojedynku. W tej odsłonie przyjął mocne obrotowe uderzenie pięścią. Czy odcięło ci zasilanie?

Nie miałem pojęcia, że taki cios w ogóle wszedł. Cały czas byłem świadomy, ale tego "backfista" zobaczyłem dopiero po walce na powtórkach. I wtedy powiedziałem do Borysa: ty, patrz, jaka akcja, co to jest, kiedy to było?! W moim mniemaniu knockdown jest wtedy, kiedy zawodnik otrzymuje cios, pada i walczy o powrót do świadomości. W moim przypadku było tak, że otrzymałem cios, ale odbiłem się jak piłeczka i poszedłem w zapasy. Nie uważam, że ta sytuacja mogła przekreślić całą rundę w moim wykonaniu.

Czy drżałeś o wynik walki przed ogłoszeniem werdyktu?

Nie drżałem. Wydawało mi się, że wygrałem trzy ostatnie rundy.

Trener Carukjana stwierdził, że jego zawodnik został okradziony. Jak to skomentujesz?

Każdy trener bije się o swojego zawodnika i każdy będzie szukał kontrowersji. Po każdej bliskiej walce taka sytuacja jest normalna, ale życie toczy się dalej. Werdyktu nie zmienią, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Byłem tego dnia lepszy: on wygrał dwie rundy, ja - trzy.

W jednym z wywiadów Carukjan postawił tezę, że lepszy już nie będziesz, że możesz utrzymywać się na poziomie, na którym obecnie jesteś.

Gadał dużo przed walką, gada dużo po walce. Role są podzielone: ja robię akcję w klatce, wygrywam walkę, a on gada, jest piękny i nosi markowe ciuchy. Ja nie muszę nic udowadniać: zrobiłem 5 walk w UFC i jestem na 8. miejscu w rankingu wagi lekkiej. On zrobił ich więcej i jest za mną, więc konkluzja jest prosta.

Skoro mowa o rankingu - to duża nobilitacja, że zamieniłeś się miejscami z Conorem McGregorem.

On o 4 pozycje w dół, ja o 4 do góry - jest super! Ale już samo bycie w rankingu, bycie w czołowej "dziesiątce" to wielka sprawa.

Zapowiedziałeś, że chcesz się zmierzyć z Justinem Gaethje. Zwycięstwo nad 3. zawodnikiem rankingu może dać walkę o pas.

Myślę, że każde kolejne mocne zwycięstwo może mnie zbliżyć do walki o pas. W tym momencie konkretne nazwisko rywala nie jest najważniejsze - wygrana nad każdym, kto jest nade mną, może mnie zbliżyć do najważniejszej walki w karierze. Jesteśmy coraz bliżej, moje marzenia stają się rzeczywistością .

I stąd taniec radości w szatni, który obiegł chyba cały świat.

To jest szczera radość. Nagle zdajesz sobie sprawę, że marzenia się spełniają. Podjąłem ryzyko, odszedłem z KSW, nie wiedziałem, co mnie czeka. Nie można było wykluczyć, że przegram parę walk i gdzieś tu wrócę. Nagle wychodzę, wygrywam, jestem w TOP 10 i przy tym zarabiam kolosalne pieniądze. To mnie cieszy i nie mam zamiaru tego ukrywać. Jestem szczerym, prostym chłopakiem ze wsi, który wyjechał do Poznania i realizuje swoje marzenia. Nie mam zamiaru tego zmieniać, za każdym tak będę okazywał emocje.

Wróćmy do możliwych zestawień. Dana White stwierdził, że lepszą walką byłaby ta z Beneilem Dariushem. Podoba ci się taki pomysł?

Podoba mi się każdy pomysł walki z zawodnikiem, który jest nade mną. Każde nazwisko jest grube, duże, medialne, znane w UFC i z wysokim poziomem umiejętności. Ja nie wybrzydzam - biorę, kogo dają.

W przypadku Dariusha problemem może być termin. Czy ty już wiesz, kiedy ponownie wejdziesz do klatki?

W listopadzie bądź grudniu. Chcę odpocząć i spędzić trochę czasu z rodziną, naładować baterie, ale skupić się też mocno na przygotowaniu motorycznym. Na tym etapie kariery siła będzie miała ogromne znaczenie. Spójrzmy na wspomnianego Dariusha: to jest potężny, silny chłop, dobrze uwarunkowany genetycznie. Podobnie Islam Machaczew, z którym mogę się w przyszłości spotkać. Zdaję sobie sprawę, że tu też muszę mocno popracować. Dopracuję tyle siły, żeby żaden z nich mnie nie złamał, a swoim sprytem i techniką ich przeskoczę. I mamy to!

Czy zdajesz sobie sprawę, że rozpętałeś burzę po wywiadzie dla Ariela Helwaniego? Chodzi o słowa na temat kobiecego MMA.

Widziałem mało uprzejme komentarze pod moim adresem. Słabe to było. Chcę doprecyzować moje słowa. Nie mam nic do kobiecego MMA, ale uważam, że takie sporty walki nie są stworzone dla kobiet. Jest wiele innych pięknych sportów, które kobiety mogą trenować i nie narażać swojego wyglądu. Absolutnie nie uważam, że kobiety są słabe psychicznie, mentalnie i nie nadają się do walki. Uważam, że kobieta po prostu powinna być piękna i nie powinna bić się po twarzy. Poza tym cała moja wypowiedź była nawiązaniem do córki. Wiem, że jej na tego typu sport nie wyślę, choćby chciała. Uważam, że to nie jest sport dla niej. Koniec i kropka.

Zobacz także:
Szef UFC znalazł rywala dla Gamrota
Joshua pomaga Ukrainie

Źródło artykułu: