Przypomnijmy, że w mistrzostwach świata w boksie amatorskim mogą startować reprezentanci Rosji. To sprawiło, że wiele państw oficjalnie zbojkotowało imprezę, a należy do nich również Polska. Jeden z pięściarzy (Oliwier Szot) zdecydował się złamać zakaz i wziął udział czempionacie.
Oficjalnie swojej reprezentacji na MŚ nie wysłały też Niemcy, choć Markus Harm, dziennikarz stacji ZDF wraz z ekipą operatorów, zamierzał wybrać się na turniej i go relacjonować. Organizatorzy imprezy nie przyznali jednak akredytacji niemieckiej ekipie, co wywołało wielkie oburzenie za naszą zachodnią granicą.
"Odmówili im przyznania akredytacji. Coraz bardziej wkraczamy w struktury totalitarne" - stwierdziło Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy Sportowych, cytowane przez insidethegames.biz.
ZOBACZ WIDEO: "Polska nie jest najbogatsza, szkoda czasu". Nowy nabytek KSW prosto z mostu
Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Sportowych (AIPS) również skrytykowało posunięcie organu zarządzającego. Prezes AIPS, Gianni Merlo, napisał oficjalny list do Międzynarodowej Federacji Bokserskiej (IBA), aby ta zajęła się problematyczną sprawą.
- Wolność prasy jest ważnym narzędziem, gwałtownie protestujemy przeciwko takim zachowaniom - podkreślił wprost Merlo.
W Niemczech panuje wielkie zamieszanie z powodu MŚ w boksie. Dwóch pięściarzy z Niemiec bowiem zostało zarejestrowanych do udziału w zawodach, mimo wcześniejszego bojkotu imprezy przez federację. To podobne działanie do tego, które zastosował Polak Oliwier Szot.
Niemiecki Związek Bokserski (DBV) twierdzi, że Youssef Lazar i Devrim Goekduman oraz trener Pascal Stern są częścią "prywatnej grupy podróżniczej" i nie są członkami reprezentacji. DBV wysłało list do IBA, prosząc o zmianę ich statusu na "neutralny", twierdząc, że federacja nie była świadoma podróży tego trio do Taszkientu.
Czytaj także:
Nie do wiary! Jako jedyny wyłamał się z bojkotu Polaków