Pojedynek Arabii Saudyjskiej wzbudził ogromne emocje wśród sympatyków sportów walki. Skazywany na porażkę Francis Ngannou miał coś do udowodnienia i postawił twarde warunki aktualnemu mistrzowi świata federacji WBC.
Pomimo tego, że Tyson Fury w trzeciej rundzie wylądował na deskach, to wygrał na punkty z wybitnym zawodnikiem UFC. Należy jednak podkreślić, że decyzja sędziów była niejednogłośna wzbudziła pewne kontrowersje.
Ngannou uważa, że jest moralnym zwycięzcą. Na Instagramie Kameruńczyk podzielił się swoimi odczuciami.
- Gdy się obudziłem, przypomniałem sobie, że pokonałem linearnego mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej. To ja jestem tym gościem, który został okradziony przez sędziów. Naprawdę wierzę, że wygrałem tę walkę - grzmiał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wkrótce skończy 47 lat. Jedno u "Pudziana" się nie zmienia
37-latek ma jasny priorytet. Ngannou oczekuje, że zorganizowana zostanie walka rewanżowa z "Królem Cyganów".
- Mogłem spisać się lepiej, ale i tak wygrałem. Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do rewanżu. Tym razem wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej - oświadczył.
Czytaj więcej:
Króciutko. Szpilka zabrał głos ws. ewentualnej walki Wildera
Fury był bliski kompromitacji. Kuriozalne tłumaczenia