- Francis Ngannou nie ma absolutnie nic do zaoferowania. To tak jakby mistrz tenisa stołowego wyszedłby na finał Wimbledonu z Novakiem Djokoviciem - mówił przed sobotnią walką w Rijadzie Tyson Fury.
Przebieg pojedynku zaskoczył nie tylko Fury'ego. W 3. rundzie Kameruńczyk, specjalizujący się dotąd w MMA, rzucił brytyjskiego mistrza boksu na deski. Ngannou - choć doświadczenie w boksie miał niemal zerowe - sprawiał znakomite wrażenie w ringu.
Po 10 rundach decydowali sędziowie. Fury wygrał minimalnie, niejednogłośną decyzją (94:95, 96:93, 95:94), jednak w oczach kibiców stracił sporo. Wszyscy zastanawiali się, jak mistrz świata WBC w wadze ciężkiej wytłumaczy swoją postawę w walce w Arabii Saudyjskiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wkrótce skończy 47 lat. Jedno u "Pudziana" się nie zmienia
Fury zaznaczył, że nie zlekceważył Ngannou. - Nie można mu niczego odbierać. To dobry fighter, dał dobrą walkę - stwierdził "Gypsy King" w rozmowie z Boxing King Media.
Później zaś padły słowa, które mogą zaskoczyć kibiców. - Trenowałem bardzo dobrze do tej walki, nie mam żadnych wymówek. To jest boks. Czasem masz dobry dzień, a czasem nie (...) Gdybym nie trenował tak ciężko, prawdopodobnie nie przetrwałbym tej walki - dodał.
Pięściarz z Wielkiej Brytanii przyznał ponadto, że czuł się trochę "zardzewiały". - Nie trafiłem w odpowiedni moment. Byłem poza ringiem przez prawie rok - wyjaśnił, nawiązując do pojedynku z Derekiem Chisorą (3 grudnia 2022 r.).
Brzmi to jednak jak kiepskie tłumaczenie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Ngannou poprzednio walczył... 22 stycznia 2022 r. Na gali UFC 270 wygrał z Cyrilem Gane, a następnie pożegnał się z amerykańską organizacją.
Czytaj także: Ależ informacja. Nagły zwrot akcji ws. walki Usyk - Fury
Czytaj także: Mike Tyson zareagował na werdykt w walce Fury - Ngannou