Skandalem zakończyła się niedzielna (28 lipca) walka Damiana Durkacza na igrzyskach olimpijskich 2024. Bardzo kontrowersyjne decyzje sędziego z Algierii miały wpływ na to, że Polak ostatecznie przegrał.
Na temat decyzji arbitra ringowego Sida Aliego Mokretariego grzmieli komentatorzy, eksperci, a nawet sam trener naszej kadry Grzegorz Proksa, który wprost powiedział, że sędzia ustawił walkę (więcej TUTAJ). Mimo to Algierczyk kontynuował pracę.
W innej walce wspomniany arbiter również dał "popis". W wyraźnie wygranej walce przez Hiszpana Enmanuela Reyesa, Sid Ali Mokretari (jako jedyny z sędziów punktowych) był zdania, że triumfował... jego przeciwnik.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontuzja Tomasza Fornala problemem dla Polaków. "Jest to spora strata"
"92 kg - Hiszpan z Chińczykiem. Reyes (ESP) to jeden z faworytów w ciężkiej. Wygrywa 4-1 na punkty. Dwie pierwsze rundy wyraźnie, trzecia remisowa, można dać w obie strony. Punktacja 4-1 dla Reyesa, a jedynie sędzia z Algierii (ten od Durkacza), daje wygraną Chińczykowi 30:27!" - podkreślił profil Bokser.org na portalu X.
"Zwróćcie uwagę na to! W wyraźnie wygranym przez Reyesa pojedynku, który w zasadzie po drugiej rundzie był pewny zwycięstwa, kolejną kompromitację zalicza sędzia walki Durkacz - Kiwan... Nie ma innej opcji, to powinien być koniec igrzysk dla tego arbitra" - odniósł się dziennikarz działający przy boksie i MMA Mateusz Hencel, dodając zdjęcie kart punktowych.
W dodatku w mediach społecznościowych przypomniało jeszcze jedną aferę właśnie ze wspomnianym arbitrem z Algierii. Ten w 2015 roku pracował przy gali w Polsce i "okradł" ze zwycięstwa Tomasza Jabłońskiego.
W niedzielę Sid Ali Mokretari pojawił się jeszcze w akcji podczas walki kolejnego Polaka - Mateusza Bereźnickiego. Pełnił rolę sędziego ringowego i w tym przypadku nie miał wpływu na porażkę naszego reprezentanta (relacja TUTAJ).