Manny Pacquiao ostatnią walkę stoczył w sierpniu 2021 roku, kiedy stracił pas WBA Super w wadze półśredniej na rzecz Yordenisa Ugasa. Filipińczyk po niespełna czterech latach zdecydował się powrócić do ringu. Legendarny bokser w nocy z 19 na 20 lipca polskiego czasu podczas gali w Las Vegas zawalczył z Mario Barriosem o tytuł mistrza WBC w wadze półśredniej.
Mimo 46 lat Pacquiao pokazał, że nadal jest w świetnej formie. Przez większość walki dominował, zadając więcej ciosów i wykazując się szybkością. Barrios sprawiał z kolei wrażenie, jakby respekt przed utytułowanym rywalem nieco go stopował. A to właśnie Amerykanin przed walką był stawiany w roli faworyta.
ZOBACZ WIDEO: Pokazała sceny z ukochanym. Tak Sabalenka spędza wakacje
W drugiej połowie walki Barrios zwiększył agresję i prezentował się znacznie lepiej. Mimo to bliższy zwycięstwa wydawał się być Filipińczyk, również w oczach kibiców, którzy żywiołowo reagowali na jego akcje. Decyzja sędziów była jednak zaskakująca: dwóch z trzech orzekło remis (114-114), a jeden przyznał wygraną Barriosowi (115-113).
Wynik ten sprawił, że Amerykanin zachował pas mistrza federacji WBC w wadze półśredniej. Werdykt sędziów spotkał się z dezaprobatą publiczności na trybunach, ale też mediów. "Manny Pacquiao okradziony z tworzenia historii" - czytamy już w tytule artykułu na sports.yahoo.com.
"Gdyby Pacquiao wygrał, przeszedłby do historii boksu jako drugi najstarszy zawodnik, który zdobył tytuł mistrza świata" - czytamy dalej. Dodatkowo przytoczono słowa Filipińczyka, który nie był zadowolony po porażce. "Myślałem, że wygrałem walkę" - skwitował.
"46-letni Pacquiao musiał zadowolić się większościowym remisem, co zszokowało przytłaczającą publiczność w MGM Grand Garden Arena" - tak wynik skomentował z kolei portal ringmagazine.com.
Po walce Pacquiao zasugerował, że to nie koniec jego kariery. Wyraził też chęć rewanżu z Barriosem, na co Amerykanin przystał. Być może Filipińczyk otrzyma więc drugą szansę, aby zapisać się w historii boksu.