Na mistrzostwach świata w Liverpoolu aż trzy polskie zawodniczki stanęły na podium. Agata Kaczmarska zdobyła złoty medal, a po srebro sięgnęły Julia Szeremeta i Aneta Rygielska.
- To młoda kadra, średnia wieku zawodniczek wynosi 23 lata. Naszym celem są igrzyska w Los Angeles, a nawet w Australii w 2032 roku, bo planujemy wszystko długofalowo. Budujemy kadrę kobiet od wielu lat od podstaw, pracą organiczną, od młodziczek, kadetek, po juniorki do seniorek. Współpracujemy razem ze sztabem, a ja jestem koordynatorem tych grup. Ten system, cały proces, pokazują, że ma to sens - komentuje Tomasz Dylak.
Rygielska zaskoczyła
- Wiedziałem, że na papierze to Agata ma największe szanse na mistrzostwo świata - twierdzi szkoleniowiec. - Trafiła idealnie z formą. Biorąc pod uwagę wszystkie turnieje, w których startowała wcześniej, miała zdecydowanie najlepsze podejście mentalne w Liverpoolu. Dała mi wielką nadzieję, że to może być dziewczyna na medal olimpijski w Los Angeles. Plan jest taki, by zbiła wagę do 75 kilogramów i wystartowała w tej kategorii - mówi trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robi wrażenie. Natalia Grzyb zaprezentowała sylwetkę
Dylak ocenia pozostałe zawodniczki. Aneta Rygielska powiedziała, że swoim występem udowodniła trenerowi, że jest w stanie osiągać najlepsze wyniki. Zawodniczka stwierdziła, że po wyniku na igrzyskach w Paryżu, gdy odpadła w 1/8 finału, trener mógł w nią zwątpić.
- Aneta trafiła z formą życia, dużo lepszą niż na igrzyskach olimpijskich. To była jej najlepsza wersja. Widać, że kategoria 60 kg jest dla niej - twierdzi.
- Brakowało bardzo niewiele, a mielibyśmy trzy mistrzynie świata - dodaje szkoleniowiec.
Kontuzja nie zaważyła
Srebro wywalczyła także Julia Szeremeta, ale po finałowej walce była wściekła. - W kuluarach zaczepił nas były mistrz świata Giennadij Gołowkin i stwierdził, że to Julka powinna wygrać finał - komentuje Tomasz Dylak.
Trener wraca do kontuzji ręki Szeremety. Istniało zagrożenie, że zawodniczka nie będzie mogła wystąpić już w półfinale.
- Czekaliśmy na to, co powie lekarz, choć byliśmy przygotowani na ryzyko. Ostatecznie ręka nie była złamana, a bardzo mocno stłuczona. Mimo zakazu lekarza byliśmy zdeterminowani, by rywalizować dalej na imprezie o takiej randze. W boksie ryzykuje się trochę zdrowiem, ale na szczęście nic się nie stało. Podczas finałowej walki ból poszedł w zapomnienie. Być może Julia mogła być gorsza o jakieś pięć procent, ale nawet jeżeli miałaby zdrową rękę, to jej styl walki wiele by się nie różnił - ocenia.
Trener widzi pozytywy w starcie wicemistrzyni olimpijskiej. - Julia spośród 24 medalistek z igrzysk w Paryżu znalazła się w gronie sześciu pięściarek, które zdobyły medal na mistrzostwach świata. Bardzo trudno w tak krótkim czasie zrobić wynik na dwóch dużych imprezach. Julia nie była w formie z igrzysk, do tego doszła kontuzja ręki. U większości dziewczyn ten uraz uniemożliwiłby dalszy start. Mimo wszystko zdołała awansować do finału - przypomina.
Dylak mówi też, że zawodnicy i sztab spodziewali się wizyty prezydenta RP Karola Nawrockiego w hali w Liverpoolu. - Chodziły plotki, że prezydent przyleci na finały. Tak się nie stało, ale pewnie wcześniej czy później gdzieś się z panem prezydentem spotkamy - uśmiecha się szkoleniowiec.
To dopiero początek
Wydaje się, że trzy medale na mistrzostwach świata to dopiero początek sukcesów polskiej kadry kobiet.
- Zrobiliśmy najlepszy wynik w całej historii. Nie ukrywam, nie do końca wierzyliśmy, że złoty medal Agaty uda się wywalczyć już teraz. Była szansa na pięć medali, w tym trzy złote i naprawdę byliśmy bardzo blisko tego założenia - komentuje.
- Ale w życiu nie wszystko wychodzi od razu. Jedno jest pewne: zrobiliśmy kolejny krok do przodu. Jesteśmy trzecim krajem wśród kobiet na całym świecie, co pokazuje, jak wysoko zaszliśmy - kończy Tomasz Dylak.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty