Zastępujący kontuzjowanego Andrzeja Wawrzyka Rekowski przywitał Sosnowskiego mocnym prawym, co zwiastowało emocje od samego startu. Planowany na dziesięć rund pojedynek toczony był w wysokim tempie - potwierdziła się reguła, że potyczki polsko-polskie wywołują nie tylko w kibicach, ale także samych pięściarzach specjalny ładunek energetyczny.
Silniejszy fizycznie "Reks" przeważał nad "Dragonem", jednak ambicja byłego mistrza Europy nie pozwoliła na łatwe oddawanie pola. W trzecim starciu wyraźnie ożywił się Sosnowski, brawurowo trafiając lewym sierpowym. Ten sam schemat próbował powtórzyć kilka chwil później, ale bez powodzenia. Tuż przed gongiem Rekowski zrewanżował się oponentowi.
[ad=rectangle]
Sosnowski znalazł się w tarapatach w piątej odsłonie. Moment nieuwagi mógł kosztować byłego konkurenta Witalija Kliczki bardzo wiele. Albert przyjął lewy sierp, zachwiał się i potrzebował kilku sekund na zregenerowanie sił.
Obiecująco dla Sosnowskiego rozpoczęła się siódma runda, ale była to tylko zapowiedź najgorszego. Rozentuzjazmowany udanym początkiem 35-latek zapomniał o obronie, nadział się na prawy prosty i było po wszystkim. Warszawiak wstał z desek, ale Rekowski nie mógł zmarnować takiej okazji i dobił rannego. Do akcji wkroczył sędzia ringowy i zakończył walkę na korzyść "Reksia".
Rekowski boksował przeciętnie, bo taki jego poziom a wygrał zdecydowanie.
Jak kasy brakuje to Czytaj całość