Promotor Kosteckiego: Zainwestowałem w niego kilkaset tysięcy złotych

Andrzej Wasilewski nie ma żadnego kontaktu ze swoim pięściarzem. Ten nie pojawia się na umówionych spotkaniach, nie odbiera telefonu. I tak już od kilku tygodni.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Skandal dopingowy wokół Dawida Kosteckiego wstrząsnął całym sportowym środowiskiem. Przypomnijmy, że próbka pobrana od tego pięściarza wykazała obecność dwóch zakazanych środków. O sprawie już informowaliśmy.

Gala Polsat Boxing Night odbyła się na początku listopada zeszłego roku. Dlaczego musiały minąć aż cztery miesiące, abyśmy poznali wyniki badań? - Dla mnie też to jest zastanawiające - powiedział w rozmowie ze Sportowymi Faktami współwłaściciel grupy KnockOut Promotions, Andrzej Wasilewski. - Z dokumentów wynika, że wyniki były znane już w połowie grudnia. Do nas dotarły dopiero w ubiegły piątek (6 marca - przyp. red.). Dzień wcześniej do mojej pracownicy zadzwonił ktoś z instytutu, który był odpowiedzialny za badania. Poprosił o adres mailowy i dzień później wyniki pojawiły się u nas na skrzynce.
Wasilewski zapoznał się z dokumentacją, rozmawiał już z ludźmi, którzy badali próbki i nie ma wątpliwości, że "Cygan" wspomagał się niedozwolonymi środkami. - Gdyby było inaczej, to przecież nie zapadłby się pod ziemię - stwierdził menedżer. - Próbowałem się w ostatnich tygodniach kilka razy z nim spotkać. Zawsze mu coś wypadało. A teraz już nie odbiera telefonu. Nikt nie wie, gdzie go szukać. Pięściarz ma jeszcze możliwość oczyszczenia się z zarzutów. Gdyby zdecydował się na przebadania próbki "B" i ona dała wynik negatywny, nie zostałby zawieszony. Jednak, jak pokazuje doświadczenie, drugie badanie bardzo rzadko przynosi inny wynik, niż to pierwsze. - Takie badanie kosztuje 1500 zł - przyznał Wasilewski. - Gdybym miał pewność, że Dawid został niesłusznie pomówiony, że jest niewinny, to sam zapłaciłbym tę kwotę. Ale jest inaczej.

Co dalej z karierą Kosteckiego? Wasilewski nie chce mówić jednoznacznie, że to jego koniec, ale… - W ciągu kilku dni spotkamy się z prawnikami i pewnie rozwiążemy z nim umowę - dodał. - Boli mnie najbardziej to, że nawet jak był w więzieniu to płaciliśmy mu miesięczną pensję. Przez kilka lat. Ostatni przelew poszedł za luty 2015, cały czas był naszym pracownikiem. A wynagrodzenie nie było niskie. Nie mogę zdradzić konkretnej kwoty, ale to była "warszawska, z tej niższej półki, pensja dyrektorska". W sumie zainwestowaliśmy w niego pewnie kilkaset tysięcy złotych. I co?

Knockut Promotions poważnie zastanawia się nad wprowadzeniem nowych zasad walki z dopingiem. Zarówno Wasilewski, jak i trener Fiodor Łapin podkreślają, że nie tolerują tej patologii. - Boks jest zbyt niebezpiecznym sportem. Oszukując w ten sposób nie tylko wygrywa się z rywalem, ale można go pozbawić zdrowia czy życia. Nie możemy tolerować takich zachowań - ostro ocenił współwłaściciel największej w Polsce bokserskiej grupy zawodowej.

Jak można walczyć z dopingiem? Szefowie KP zastanawiają się nad wprowadzeniem niezapowiedzianych kontroli. Jak w innych dyscyplinach, pięściarze mogą spodziewać się nagłego przyjazdu komisji antydopingowej, np. na trening. Do tej pory badania były przeprowadzane tylko podczas gali. Teraz zawodnicy nie będą znali dnia, ani godziny. - To chyba najlepszy pomysł - przyznał Wasilewski. - W ten sposób wyeliminujemy oszustów. Czas, aby zacząć walczyć z tym procederem. Jako liderzy polskiego rynku czujemy się zobowiązani do wprowadzania nowych zasad. Nie boimy się tej rewolucji. Chcemy współpracować tylko z uczciwymi sportowcami.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×