Adamek dobrze rozpoczął bój z amerykańskim osiłkiem, był od "Drummer Boya" szybszy i wykorzystywał swoje atuty. Pięściarz z Teksasu ograniczał się do pojedynczych ciosów, ale sytuacja zmieniła się po czwartej rundzie. Wtedy były rywal Deontaya Wildera podkręcił tempo, co zauważył trener "Górala".
- Mówiłem ci, że on ma silną prawą rękę, musisz uważać i być skoncentrowanym - mówił Roger Bloodworth. Ofensywne próby Moliny miały swoją wymowę, z kolei ataki Adamka nie robiły takiego wrażenia.
To była klasyczna konfrontacja siły z szybkością, jakości z ilością. 33-latek poruszał się w ringu dość leniwie, wyprowadzał zdecydowanie mniej ciosów, ale znakomicie bił prawym hakiem na korpus, osłabiając kondycję wojownika z Gilowic. Każdy tego typu cios - nawet jeśli prześlizgiwał się po rękawicach czy ramionach Adamka - robił wrażenie na Polaku.
Adamek realizował swój plan konsekwentnie i na kartach punktowych prowadził, ale wszystko dramatycznie zakończyło się w 10. rundzie. Wydawało się, że Polak złapał właściwy rytm, aż na kilka sekund przed gongiem nadział się na długi i potężny prawy prosty.
"Góral" ciężko padł na deski i został wyliczony do dziesięciu przez sędziego Leszka Jankowiaka. Co prawda pięściarz pochodzący z Gilowic zdołał wstać, ale arbiter ringowy podjął słuszną decyzję - dalsza walka nie miała już sensu.
Molina zdobył pas IBF Inter-Continental w wadze ciężkiej i zagwarantował sobie wysokie miejsce w rankingu International Boxing Federation. Dla Adamka była to piąta zawodowa porażka i prawdopodobnie definitywne pożegnanie ze sportem. W takim też ntonie "Góral" wypowiadał się tuż po walce w rozmowie z Mateuszem Borkiem.
- Dziękuję kibicom. Zawiodłem... W ringu nie zostaje się po to, żeby przegrywać. Prowadziłem na punkty, ale taki jest boks - tłumaczył Adamek.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: nienaganna technika kolegi Lewandowskiego
Źródło: WP SportoweFakty