Cunningham zaskoczył wielu obserwatorów, bowiem nie postawił na walkę z dystansu, a odważne boksowanie i wdawanie się w wymiany ciosów. "USS" w drugiej rundzie słono za to zapłacił, gdy przyjął bardzo mocno lewy sierpowy i padł na deski. Wojownik z Filadelfii w swoim stylu zdołał się pozbierać, ale po chwili ponownie zapoznał się z matą ringu w hali Barclays Center. Wydawało się, że lada moment będzie po wszystkim, ale twardziel przetrwał kryzys.
W trzeciej odsłonie Krzysztof Głowacki zaczął testować przeciwnika lewym prostym, również podwójnym. Polak bił także ciosami na korpus, co osłabiło byłego rywala Tomasza Adamka i Krzysztofa Włodarczyka. Cunningham aktywniej pracował przednią, lewą ręką, co było szczególnie widocznie w połowie potyczki.
W dziesiątej rundzie znowu dał o sobie znać precyzyjny "Główka" - trafił krótkim prawym sierpowym i 39-latek po raz trzeci był liczony. Jednak chwilę późniejsam nadział się na obszerny sierp i był ogłuszony. Podopieczny Fiodora Łapina przeżywał kryzys w dwóch ostatnich starciach, gdy pobudzony "USS" rzucił wszystkie siły na szalę i szaleńczo próbował odrobić straty. Taka strategia była obarczona wielkim ryzykiem, które się nie opłaciło w dwunastym starciu - były czempion IBF po raz czwarty (!) w tym pojedynku stracił równowagę i nie ustał ataku. Kibice w Nowym Jorku ostatnie fragmenty batalii oglądali na stojąco, a pięściarze bombardowali się wzajemnie potężnymi razami.
Cztery nokdauny wyjaśniły wszelkie wątpliwości. Sędziowie punktowali 116-108 i dwukrotnie 115-109 dla Krzysztofa Głowackiego, który po raz pierwszy obronił trofeum World Boxing Organization w dywizji junior ciężkiej. Pas zdobył w sierpniu ubiegłego roku, rozbijając Marco Hucka.
[b]Zobacz także - Ostry atak Włodarczyka na reprezentanta Niemiec. "To cham i tchórz!"
[/b]