Izu Ugonoh barwnie skomentował kolejne zwycięstwo: To była walka na rozruszanie maszyny

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Izu Ugonoh
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Izu Ugonoh

Izu Ugonoh wrócił na ring po ośmiu miesiącach przerwy, nokautując w Nowej Zelandii Ricardo Humberto Ramireza. To był pierwszy występ Polaka między linami od czasu udziału w telewizyjnym show tanecznym.

W tym artykule dowiesz się o:

Wcześniej Izu Ugonoh był pochłonięty ciężkimi treningami, ale na sali nie pracował nad kończącymi ciosami sierpowymi, a krokami tanga i rumby. Po zakończeniu udanej przygody w "Tańcu z Gwiazdami" błyskawicznie wrócił do boksu i w czwartek odprawił Ricardo Humberto Ramireza w Horncastle Arena w Christchurch. Jak przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, na tym etapie nie spodziewał się oponenta z najwyższej półki.

- Specjalnie nie marzyłem o wyjątkowo trudnym rywalu. Trzeba pamiętać, że osiem miesięcy nie boksowałem, zrobiłem dobrą robotę i przewalczyłem kilka rund. To była walka na rozruszanie maszyny, która jest już odpowiednio naoliwiona - powiedział po 16. triumfie wśród zawodowców.

Reprezentujący Argentynę Ramirez na tle dynamicznego Ugonoha właściwie nie istniał. Rywalizację utrudniały mu także warunki fizyczne, wyraźnie niższy "El Tigre" nie mógł przebić się przez długie ręce Polaka. Jedyny groźny moment nastąpił w trzeciej rundzie, jednak jak się okazuje, Latynos nie zachował się fair.

- Ramirez ma na koncie 10 nokautów w 13 wygranych walkach, więc wnioskowałem, że ma czym uderzyć. Kilku jego rywali boleśnie się o tym przekonało. Jeśli chcę znaleźć się na najwyższym poziomie, to nie mogę mieć problemów w takich starciach, jednak zawsze trzeba uważać. Trafił mnie tylko raz i to po sędziowskiej komendzie "stop", to było brzydkie zachowanie - dodał 29-latek urodzony w Szczecinie.

Trener i menadżer Ugonoha, Kevin Barry zachwala naszego reprezentanta. Twierdzi, że jego podopieczny dysponuje świetnym lewym prostym i niszczycielskimi ciosami na korpus. Doskonalenie tych technik było ostatnio priorytetowe.

- Pracujemy nad bombami na korpus, zamierzam dalej szlifować pewne elementy w ofensywie i powiększać swój arsenał. Będę jeszcze lepszy, bo mam wokół siebie świetnych ludzi. Dopieścimy elementy, nad którymi pracujemy od dłuższego czasu.

Prawdopodobnie we wrześniu czeka go kolejne sportowe wyzwanie, ponownie w Nowej Zelandii. Poprzeczka będzie zawieszona zdecydowanie wyżej, bo mowa o przeciwniku z piętnastki światowych rankingów. W dalszej perspektywie jest już starcie z Mariuszem Wachem na listopadowej gali Polsat Boxing Night, choć na razie sam zainteresowany nie zamierza na ten temat dyskutować.

- Cieszę się na myśl o kolejnych walkach. Czujemy, że jestem gotowy na poważne wyzwania sportowe. Zamierzam tydzień odpocząć i wracamy na salę treningową. Teraz tempo mojej kariery znowu będzie wysokie, podobnie jak przed udziałem w "Tańcu z Gwiazdami". Taki rozwój jak najbardziej mi odpowiada. Nie mówię na razie nic na temat przyszłości i potencjalnej walki z Mariuszem Wachem, stoczyłem dopiero jeden pojedynek i wybieganie w przyszłość nie ma po prostu sensu - zakończył prospekt najcięższej dywizji wagowej.

Piotr Jagiełło

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Czuję się dobrze w roli faworyta

Źródło artykułu: