Dereck Chisora podejmie Dilliana Whyte'a na gali w M.E.N Arena, gdzie głównym daniem wieczoru będzie mistrzowski bój pomiędzy Anthonym Joshuą i Erickiem Moliną. "Del Boy" na zawodowstwie przegrał sześć razy, m.in. z Witalijem Kliczką i dwukrotnie z Tysonem Furym, ale nie czyni to go zawodnikiem wypalonym.
- 10 grudnia będzie wielki dzień. Przegrałem sześć walk i ludzie mówią, że mnie już nie ma, nie powinni tego robić - odgrażał się podczas konferencji prasowej.
Kontrowersyjny bokser nie byłby sobą, gdyby nie zaskoczył dziennikarzy.
- Jestem jak opryszczka - po chwili odejdę, by znów wrócić. Idziesz do lekarza, bierzesz leki, a ja i tak wracam - dodał.
Nie jest tajemnicą, że Chisora i Whyte nie przepadają za sobą i wielokrotnie wcześniej podkreślali to, obrzucając się publicznie wyzwiskami. 32-latek jest przekonany, że jego oponent wyląduje na macie ringu w Manchesterze.
- Nie boję się mojego rywala, on nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Whyte ma niezły repertuar ciosów, ale nie ma odpowiedniej siły rażenia. Tym bardziej nie mogę się doczekać tego pojedynku. Wszystkie moje wyobrażenia dotyczące tej walki ograniczają się do wizji leżącego na deskach Whyte'a - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Bartosz Bereszyński: Memy o mnie? Każdy zaszedł Ronaldo za skórę