W sobotę na gali w Nowej Zelandii Andy Ruiz Junior przystąpi do batalii o wakujący pas WBO w wadze ciężkiej. Jego rywalem w starciu o przejęcie schedy po Tysonie Furym, który zwakował trofeum w październiku, będzie miejscowy bohater, Joseph Parker. Starcie zapowiada się wyjątkowo obiecująco, bowiem naprzeciw siebie stanie dwóch niepokonanych pięściarzy. Ruiz może zostać pierwszym meksykańskim mistrzem świata wagi ciężkiej w historii.
Już podczas kariery amatorskiej rzucał się w oczy w dwojaki sposób - ze względu na gabaryty i umiejętności pięściarskie. Był czołowym pięściarzem w Meksyku w kategorii super ciężkiej. Wszystkich obserwatorów szokowały jednak jego... rozmiary. Przy wzroście 188 cm ważył 145 kg! Sięgał po kolejne triumfy na krajowym podwórku równie chętnie, co po śmieciowe jedzenie. Był nawet blisko zakwalifikowania się na igrzyska olimpijskie w Pekinie, ale przegrał w turnieju kwalifikacyjnym.
Ostre cięcie
Karierę zawodową rozpoczął w 2009 roku, błyskawicznym triumfem na gali w Meksyku. Ważył wtedy dokładnie 135 kg, fałdy tłuszczu nieelegancko oplatały całe jego ciało. Promotor stajni Top Rank, Bob Arum, z którą pięściarz jest obecnie związany, mówił wprost.
- Nawet jeśli wygrywa, nikt nie traktuje go poważnie, bo wygląda jak pączek. Nie przekonuje kibiców swoją fizycznością - mówił legendarny promotor.
ZOBACZ WIDEO Guilherme: To był perfekcyjny wieczór
Sam pięściarz przez długi czas nie widział problemu w swojej sylwetce i regularnym stołowaniu się w barach szybkiej obsługi. Styl życia zaczął zmieniać dopiero pod koniec 2014 roku, gdy wypunktował Siergieja Liachowicza, ale w ringu wyglądał źle i tak samo się czuł. Portal boxing.com bez ogródek nazywał go "Wielkim, grubym facetem".
Dziewięć miesięcy później odniósł kolejne zwycięstwo, sukces wskazała również waga. Zanotował wtedy 112,4 kg, czyli ponad 30 kg mniej niż w czasach amatorskich. Niedawno zapowiedział, że do sobotniego pojedynku zrzucił kolejne kilkanaście kilogramów.
Ruiz, czyli mieszanka Alego i Tysona
Fachowcy i eksperci od początku nie wątpili w talent Ruiza Juniora. Co więc wyróżnia go na tle innych zawodników najcięższej dywizji? Szybkość zadawanych ciosów i łatwość bicia kombinacjami. "Niszczyciel" (taki jest jego oficjalny przydomek - przyp. red.) potrafi w jednej akcji zadać pięć-sześć uderzeń. A nad dynamiką Latynosa rozpływa się przytaczany wcześniej Arum.
- Taktyka Andy'ego będzie oparta na niesamowitej szybkości rąk. Nie widziałem zawodnika wagi ciężkiej mającego równie szybkie ręce od czasu Muhammada Alego - powiedział człowiek, który dekady temu promował potyczki z udziałem "Największego".
A były trener, Jeff Grmoja, porównywał motorykę Ruiza do najmłodszego mistrza królewskiej dywizji, Mike'a Tysona. - Nie inkasuje ciosów, porusza głową w stylu "Żelaznego" Mike'a Tysona. W dodatku nieustannie bije. To jest to!
Krok do historii
Meksyk, czyli ojczyzna Ruiza, który obecnie mieszka w Kalifornii, jest rozkochany w boksie. Pięściarstwo tam to nie tylko dyscyplina sportu, to kult i religia. W historii zawodowstwa jest ponad 170 mistrzów świata z tego kraju, z absolutnymi legendami na czele.
Aż trudno w to uwierzyć, ale w wadze ciężkiej żaden z reprezentantów Meksyku nie posiadał prestiżowego trofeum. Ruiz może zostać więc pierwszym, historycznym czempionem. Tym bardziej, że w batalii z Parkerem wcale nie musi stać na straconej pozycji.
Ostatnim "Mexicano" próbującym przerwać ten impas był Chris Arreola. "Koszmar" aż trzykrotnie atakował tron World Boxing Council, ale był bez szans w starciu z Witalijem Kliczką (2009 rok), Bermane Stivernem (2014) i Deontayem Wilderem (2016).