Pojedynek o tytuł czempiona wszechwag odbył się 16 stycznia w hali Barclays Center na Brooklynie. Artur Szpilka dobrze rozpoczął batalię, zaskakując nie tylko obserwatorów, ale także samego Deontaya Wildera. Niestety w drugiej części rywalizacji "Szpila" zaczął słabnąć kondycyjnie, a w dziewiątym starciu nadział się na potężny cios kontrujący "Bronze Bombera". Polak padł nieświadomie na matę ringu i długo nie mógł pozbierać się po tym incydencie. Halę opuścił na noszach.
- Prawdziwy horror przeżyliśmy w dziewiątej rundzie. Szpilka zapomniał o obronie, ruszył do przodu i chciał wystrzelić sierpowym, na co Wilder odpowiedział chirurgicznie precyzyjnym prawym prostym bitym idealnie w tempo. Przez następne kilkadziesiąt sekund leżał z zamkniętymi oczami, najwyraźniej uderzenie osiłka z Alabamy wywołało znaczny wstrząs w jego organizmie - relacjonowaliśmy na łamach WP SportoweFakty.
Amerykanin również był zszokowany.
- Przez chwilę myślałem, że Szpilka nie żyje. Nie poruszał się, nie oddychał. Naprawdę myślałem, że umarł. Wszyscy przekonaliśmy się, że boks to poważna sprawa, nie żadne dowcipy. Wchodząc między liny, ryzykujesz życie - opowiadał wstrząśnięty król nokautu z Alabamy.
Od tego momentu Szpilka nie powrócił jeszcze do pięściarstwa. Prawdopodobnie 27-latka zobaczymy w akcji w lutym przyszłego roku, prawdopodobnym rywalem jest dwumetrowy Dominic Breazeale. Wilder ostatni bój stoczył w lipcu, pokonując Chrisa Arreolę. 31-latek do tej pory ma na koncie cztery udane obrony trofeum WBC. Kolejnym jego oponentem powinien być zwycięzca planowanej na 17 grudnia potyczki pomiędzy Aleksandrem Powietkinem i Bermane Stivernem.
ZOBACZ WIDEO Bedorf chce rewanżu po bolesnej porażce na KSW 37