25 lutego w Birmingham w stanie Alabama Wawrzyk miał walczyć o pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC ze słynnym Deontayem Wilderem. Czekała na niego szansa na ogromny sukces i wypłata życia. Przez pozytywny wynik badania antydopingowego już nie czeka.
W próbkach pobranych od 29-letniego zawodnika 15 i 16 stycznia w Warszawie wykryto zabroniony steryd anaboliczny - stanozolol. Wawrzyk zarzeka się, że VADA (Dobrowolne stowarzyszenie antydopingowe) nie miała prawa znaleźć w jego organizmie takiej substancji, ale do ringu z Wilderem nie wyjdzie już na pewno. Organizatorzy gali w Alabamie szukają teraz jego zastępcy.
Artur Szpilka, który z "Bronze Bomberem" zmierzył się przed rokiem (przegrał przez nokaut w 9. rundzie), wierzy w niewinność kolegi. - To największy szok jako ostatnio przeżyłem - mówi o jego wpadce w rozmowie ze Sport.tvp.pl.
"Szpila" dodaje, że Wawrzyka zna od dwunastego roku życia i jest przekonany, że świadomie dopingu nie zażył. - To nie ten typ człowieka - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO Szczere wyznanie Jędrzejczyk: chciałam skończyć ze sportem
- Andrzej to leniwy, wesoły grubasek – tak, tak wiem jak to brzmi, ale chodzi mi o to, że to nie jest typ, który nagle, pod koniec przygotowań do walki o tytuł, decyduje się na doping. To by mu nigdy nie przyszło do głowy, on przez taką głupotę nie zrezygnowałby z największej wypłaty w życiu - mówi były pretendent do pasa WBC.
Najpopularniejszy polski pięściarz uważa, że w tym przypadku zawiniły odżywki. Wawrzyk i jego promotor Andrzej Wasilewski chcieli przebadać je w Warszawie, ale, jak mówi Szpilka, nikt nie chciał się tego badania podjąć.
- Nike nie chce podważać autorytetu VADA, taka jest prawda. Ja nie mówię, że VADA popełniła jakiś błąd, ale dlaczego Andrzej, który w stu procentach jest przekonany, że nic złego nie zrobił, nie może tego sprawdzić? To jest chore - komentuje Szpilka na łamach Sport.tvp.pl.