Rekowski brutalnie znokautowany. "Boksuje, by zarabiać. Takie jest ryzyko zawodowe"

PAP
PAP

Marcin Rekowski podczas gali w chińskim Makau został brutalnie znokautowany przez Carlosa Takama. Były pięściarz Maciej Miszkiń zauważa, że nie jest to pierwsza taka porażka w karierze 39-latka.

Marcin Rekowski w ubiegłym roku przegrał dwukrotnie, ulegając Andrzejowi Wawrzykowi i Krzysztofowi Zimnochowi. W 2015 roku został znokautowany przez Nagy'ego Aguilerę. W Makau ciężko padł na deski w czwartej rundzie, przez kilka minut leżąc nieprzytomnie na ringu. Nieoficjalnie za bolesny bój w Azji miał zainkasować ok. 100 tysięcy złotych.

- Przecież ten zawód z zasady jest nienormalny. Walisz się po głowie za pieniądze. Jeśli zdecydowałeś się to robić, to trzeba szukać godnych zarobków. "Reks" wcale nie dostał dużo mocniej niż w walce z Wawrzykiem czy Aguilerą. Boksuje po to, żeby zarobić, a takie jest ryzyko zawodowe. Zdecydował się szukać takich "strzałów" jak wyjazd do Makau - skomentował Maciej Miszkiń w rozmowie z WP SportoweFakty.

Stawką pojedynku był pas IBF Inter-Continental. Czy federacja International Boxing Federation powinna dopuścić do tak ryzykownego zestawienia?

- Bokserskie federacje to jedna wielka fikcja. Chodzi o układy, pieniądze. Federacje układają rankingi tak, jak im się podoba. To nie ma nic wspólnego z wartością sportową zawodników. Pasy są coraz mniej warte, a mistrzowie są rozbici na kilka organizacji. Za dużo polityki, ale to nie jest przecież żadna nowość. Nie powinniśmy się dziwić.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem

39-letni Rekowski zanotował czwartą porażkę. Najwyższa pora zawiesić rękawice na kołku?

- To jest tylko i wyłącznie decyzja Rekowskiego. Nikt go nie zmusi do zakończenia kariery, a podpowiedzieć mogą ludzie z najbliższego otoczenia - rodzina, przyjaciele. Z tego co słyszałem, podczas kariery amatorskiej też miał problem z przyjęciem mocnego ciosu rywala. A wtedy robił to za darmo. Mimo to zdecydował się na taki zawód. Patrząc na pięściarstwo z dzisiejszej perspektywy, nie wszedłbym między liny ani żeby tak dostać, ani żeby tak kogoś zbić. Za żadne pieniądze - dodał ekspert i komentator, który z ringiem pożegnał się grudniu 2015 roku.

Źródło artykułu: