Danny Green (43 l.) i Anthony Mundine (41 l.) spotkali się na ringu po raz drugi w karierze, a rewanż odbył się prawie jedenaście lat po pierwszym starciu. W 2006 roku na punkty zwyciężył Mundine. Tym razem Australijczycy spotkali się na stadionie Oval w Adelajdzie. Frekwencja na trybunach była co najmniej satysfakcjonująca, choć obiekt nie pękał w szwach.
Organizatorzy, czyli grupa Main Event, postanowili pokazywać rywalizację weteranów w płatnym systemie Pay-Per-View. Cena za wykupienie abonamentu wynosiła blisko 60 dolarów australijskich, czyli ok. 180 zł. Z tak wygórowaną ceną nie zgadzało się wielu kibiców z Antypodów, mówiąc bez ogródek o "skandalu", czy "cenie z kosmosu za walkę starszych panów".
Ogromną popularnością cieszyły się nielegalne streamy z gali. Same transmisje na Facebooku mogło śledzić ponad 250 tysięcy odbiorców. To by oznaczało, że organizatorzy stracili ponad 45 milionów złotych. Nie jest to także dobra informacja dla samych zawodników, którzy inkasują część zysków ze sprzedaży przyłączy PPV.
Po dziesięciu rundach rywalizacji nieznacznie na punkty wygrał Danny "Green Machine" Green (94-94, 96-94, 98-90).
ZOBACZ WIDEO "Juras" wraca do klatki!
Ponizej krytyki wp, ponizej jakiejkolwiek krytyki