Jeszcze w 2012 roku David Price kreowany był na przyszłego mistrza świata królewskiej dywizji wagowej i następcę braci Kliczko. Brązowy medalista olimpijski z Pekinu dzięki wspaniałym warunkom fizycznym (203 cm wzrostu) wydawał się być realną nadzieją na sukcesy, ale w 2013 roku brutalnie dwukrotnie zweryfikował go Tony Thompson. W sobotę lista niechlubnych porażek powiększyła się.
W Londynie 33-latek spotkał się z Christianem Hammerem - Rumunem mieszkającym na co dzień w Hamburgu. Stawką rywalizacji był pas WBO European, który gwarantuje wysokie miejsce w rankingu World Boxing Organization.
Price kilkukrotnie był w tarapatach, ale chwil grozy nie przeżywał. W piątej rundzie po wspaniałej kombinacji zakończonej prawym podbródkowym posłał Hammera na deski. Zraniony pięściarz wstał w ostatniej chwili, ale gospodarz nie wykorzystał szansy. Stracił za to mnóstwo energii, co okazało się kluczowe w kontekście następnych minut.
Już w szóstej rundzie kolos z Liverpoolu ledwo stał na nogach ze względu na brak kondycji. W siódmej odsłonie był w odwrocie i wyglądał fatalnie. Sędzia Phil Edwards widząc brak jakiejkolwiek reakcji Brytyjczyka zdecydował się przerwać rywalizację. Słusznie.
Dla Price'a była to czwarta porażka na profesjonalnych ringach i wyraźny sygnał, że pora poważnie rozważyć koniec kariery. Z kolei opromieniony najcenniejszym triumfem w karierze Hammer może powrócić między liny już 25 marca w Hamburgu.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka broni Andrzeja Wawrzyka i nie zostawia suchej nitki na "hejterach". Padają ostre słowa
[/color]