Michael Conlan światowy rozgłos zyskał podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. W pierwszym występie w Brazylii Irlandczyk z Północy pewnie wypunktował Arama Awagiana Armenii, by w ćwierćfinale spotkać się z Rosjaninem Władimirem Nikitinem. Stawka była ogromna, bowiem zwycięzca wchodził do strefy medalowej.
Historię rywalizacji Conlana z Nikitem znam doskonale, bowiem miałem okazję komentować tę walkę dla Telewizji Polskiej, która transmitowała całą rywalizację bokserską z Kraju Kawy. Conlan między linami sprawiał lepsze wrażenie, był szybszy i dokładniejszy, choć momentami niepotrzebnie wdawał się w bójkę z zakrwawionym i pokiereszowanym podopiecznym Aleksandra Lebziaka.
Sędziowie, którzy podczas tego turnieju nadzwyczaj często stawali po stronie Rosjan, opowiedzieli się za Nikitinem. Kontrowersja była znacząca, choć nie tak jasna jak przy potyczce Lewita z Tiszczenką, a Conlan po usłyszeniu werdyktu zachował się jak rażony piorunem. Wściekle biegał po ringu, po czym spojrzał w stronę arbitrów i "pozdrowił" ich środkowym palcem. Kilka minut później, po namowach trenerów opuścił w końcu ring udał się na wywiad do brytyjskiej telewizji. I tam zaczął się festiwal, najdelikatniej pisząc, braku dyplomacji.
- Ciekawe, ile płaci im Władimir Putin? Cóż, Rosjanie zawsze są oszustami. Pier**** Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Olimpijskiego. To pier****** oszuści. Przepraszam za ten język. Zresztą, co ma mnie to teraz ku*** obchodzić? Zostałem ograbiony z marzeń - odniósł się do zachowania sędziów punktowych. Nie wierzył w czyste intencje.
ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Adama Bieleckiego o dramatycznej śmierci kolegów na Broad Peak
Było jasne, że kariera Conlana w boksie olimpijskim, mistrza świata i czempiona Europy oraz brązowego medalistę olimpijskiego z Londynu, jest zakończona. AIBA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Olimpijskiego) zapowiedziała surową karę i dyskwalifikację dla nie przebierającego w słowach sportowca z Belfastu, ale ten nic sobie z tego nie robił i niedługo później podpisał zawodowy kontrakt.
Conlan związał się umową z potężnym, choć sędziwym już promotorem Bobem Arumem. Szef stajni Top Rank, który prowadzi karierę Manny'ego Pacquiao, a przed laty pomagał m.in. Muhammadowi Alemu. 85-letni Amerykanin jest przekonany, że przyjął do swojej stajni zawodnika o nie tylko ponad przeciętnych umiejętnościach ringowych, ale także wielkiej charyzmie. I dzięki temu Conlan ma stać się międzynarodową gwiazdą boksu w błyskawicznym tempie. Ma do tego predyspozycje, a dynamit ulokowany w pięściach może mu w tym tylko pomóc. Niewykluczone, że już w przyszłym roku z przytupem wejdzie do światowych rankingów.
25-latek zadebiutuje wśród profesjonalistów 17 marca podczas gali w Madison Square Garden Theater. Jego rywalem będzie Tim Ibarra (4 zwycięstwa - 4 porażki), który oczywiście ma być tylko przystawką przed kolejnymi znaczącymi krokami. A o porady może poprosić starszego brata, Jamiego, który wśród profesjonalistów stoczył już 19 walk, wszystkie wygrywając (11 przez nokaut).